Wczoraj popołudniu ich przemeblowałam i na razie jest spokój.
Ale jak długo będzie, nie wiem, bo panowie nadal w stresie.
Nie oparłam się też pokusie pokazania Paseczka moim chłopcom

(ale tłumaczyłam sobie, że zdrowi są wszyscy) i o dziwo jest OK.
Chciałam wykorzystać sytuację, że jest jeszcze taki niepewny i bało bojowy (po tym, jak Czarnuś z poprzedniego rzutu tłukł mojego Gurdula, choć Gurdulu jest dość dominujący

).
Panowie spędzili 8 godzin w łazience, a całą noc i dziś.. we wspólnej, wyszorowanej klatce.
Żadnych bójek nie ma (odpukać!). Tańczą trochę, gadają. Wczoraj się długo ganiali po łazience, ale zgrzytania zębami było bardzo mało, a futro nie poleciało wcale. Nawet gdy Paskowany wyrywa Gurdulowi marchewkę z pyszczka, to do zęboczynów nie dochodzi.
Bardzo szybko też zaczął jeść to, co moi. Chyba ich naśladuje, bo dziś się rzucił na natkę, wyrywając ją Faworkowi, choć wczoraj jeszcze był zdania, że natka jest niejadalna.
Reszty chłopców jeszcze nie rozgryzłam. Mało dają się poznać póki co.
Muszę ich roboczo ponazywać, żeby móc tu o nich pisać.
Agutek ze strzałką będzie
Strzałką, Strzałkowym itd.
Calutki agutek będzie
Myszowatym.
Mr. L to
Mr. L (czarnuch z białą strzałką w kształcie litery L).
Rudo-agut -
Rudy.
Muszę im zdjęcia porobić, ale musiałabym ich powyjmować i jakoś przytrzymać. Pomoc męża niezbędna, a on zajęty cały czas.
Zastanawiam się też, czy brać ich na ręce, czy na razie im to darować.
Biorę czasem Strzałeczkę, bo wydaje mi się, że nabiera odwagi szybciej niż pozostali.
W klatce mają legowisko, pod które się chowają. Strzałeczka daje się przyłapać także poza legowiskiem.
Mr. L woli pozostać w ukryciu. Mój wzrok go paraliżuje. Strzałka jest bardziej wyluzowany, ale może to tylko pozory.
Rudy i Myszowaty... Nie umiem nic o nich powiedzieć. Zdjęłam im właśnie koc z klatki, bo w ogóle ich nie było widać (nigdy). Zaraz im więcej siana dam, żeby w sianie się mogli zakopywać - zamiast chować pod częścią klatki nakrytą kocem.