Oj kochane co to był za dzień, rano rehabilitacja, potem spróbowałam pobiegać z psem plecy bolą ... narwałam trawy prośkom i wracałam już do domu a tu gołąb... jak zwykle, wiecznie znoszę sierotki . No i oczywiście wiedział gdzie wylądowac , uciekał to go goniłam i capnęłam
wziełam do domu sprawdziłam skrzydła i uszkodzone, krew, łepek tez troszkę no to w auto + bianka do koszyka i do weta. Gołąbek został w klinice a Bianeczka do połowy przyszłego tyg dalej ma brac te krople, bo już lepiej ale teraz 3 razy dziennie + dostałyśmy ten proszek na odporność.
Foggy - mam buty z tamtego roku , co prawda rozklejone i starte ale co tam

jeszcze ten sezon zimowy muszą przetrzymac, ostatnio złapałam się na tym że chciałam kupic spodnie w stradivariusie a szybko przeszło przez głowę że siano trzeba zamówic.. i po spodniach

jak oglądam jakiś blog z drogimi ciuchami to mówię do R fajnie było by miec tyle rzeczy do ubrania ale bez przesady a on i tak byś wydała na świnie
a co do warzywek dla świniaków to jak walnęło mnie auto to w drodze ze szpitala poszłam jeszcze po te marchewki
