Pisanie nie jest ostatnio moją mocną stroną... :/ więc teraz nadrabiam.
Z Rodzynkiem jest już całkiem nieźle, teraz tylko łzawią oczka. Kropimy biodamycyną, czemu - info poniżej "w rozdziale" Batona. Oddechowo jest całe szczęście stabilnie i dobrze:)
Batonik... historia zdawająca się nie mieć końca :/ rana na pleckach nie chce zarastać. Skóra wygląda już lepiej, nie łuszczy się i jest jest taka "zapalna". Niestety co odstawialiśmy maści, to łuszczenie powracało
dr Judyta mówi, że grzybica jest już wyleczona, tyle, że ta skóra tak długo "była chora", że jest na maxa podrażniona i dlatego tak niefajnie reaguje. Może się robić blizna jak po oparzeniu:/ Batonik ma w tym miejscu też ogromną przeczulicę... popiskuje zawsze jak go smarujemy:( zmieniliśmy maści po raz kolejny na Bedicort G (gentamycyna i steryd). Kilka dni temu kolejna zmiana - na maść witaminową, żeby nawilżyć i dożywić skórę. Doktor twierdzi, że sierść już w tym miejscu raczej nie odrośnie. Ale to nieważne. Ważne, żeby nie bolało.
W tzw. "międzyczasie" przyszedł wynik wymazu Batona z dróg oddechowych. Jeśli ktoś urządziły konkurs pt. "Największe syfy, jakie możesz mieć w nosie", to Batonik bezapelacyjnie by wygrał...
i tak mamy kumulację: gronkowiec złocisty, Klebsiella, bakteria kałowa i jeszcze coś na "R", czego nie znam i muszę poczytać. Wzrost bardzo obfity lub średnio obfity i "słaby" antybiogram, bo albo bakterie są oporne, albo wrażliwe na leki, które średnio można prosiakowi podać. Żeby jakoś z tego wybrnąć, to zostały włączone nebulizacje z gentamycyny i jeszcze miejscowo krople do oczu z biodamcyną z założeniem, że przez oczy jest też połączenie z nochalem, więc może zadziałać. Oczka faktycznie ostatnio już nie łzawią, ale nosek zasmarkany nadal.
Z racji słabego przyrostu masy (waga Batona waha się cały czas między 600-650g i nie możemy go podtuczyć) zrobiliśmy także USG. Wynik niezły jak na świniaka w tym wieku, ale wątroba nie za ładna, więc włączyliśmy suplementację. Oprócz tego pasaż jelitowy mocno przyspieszony i słaba fermentacja w jelicie. Czyli "naoczne" potwierdzenie dla brzydkich bobów, z którymi walczymy.
Cały czas od momentu powrotu chłopaków, czyli od 1 października, 2x dziennie czyszczenie woreczka odbytowego, bo non stop się tam zbiera. Baton jest mega dzielny, choć widać, że sprawia mu to dyskomfort. Pomimo tego wszystkiego, jest naprawdę super optymistycznym świkiem, który lubi mizianie po główce i nosku:)
16.11 byliśmy na kolejnej kontroli, bo wymacałam u Batona "coś" w okolicy szyi (na kontroli 7.11 tego czegoś nie było)... I faktycznie - zmiana wielkości ziarnka grochu w okolicy tarczycy, prawdopodobnie guz
Wczoraj misiek był już na zabiegu - przypuszczenia się potwierdziły, był to guz tarczycy. Batonik zabieg przeszedł dobrze, teraz również czuje się ok:) Mamy nadzieję, że może waga w końcu ruszy trochę do góry. Choć wg naszych obliczeń, Batonik ma już 5 lat, więc możliwe, że szału już za bardzo nie będzie, ale żeby chociaż trzymał te 650 g.
Z racji Batonikowych bakterii, u Rodzynka też włączyliśmy krople do oczu z biodamycyną, bo prawdopodobnie również ma podobne "nosicielstwo bakteryjne", tyle, że jego organizm jest silniejszy, więc i objawów tak mocno nie ma.
Kciuki za chłopaków mile widziane