Strona 9 z 45

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 09 mar 2019, 10:00
autor: klaudiawally
Wizyta umówiona, za tydzień jedziemy na kontrolę. Musimy zobaczyć co z ząbkami, bo martwi mnie siekacz Wallyego, którego nadal nie ściera. Waga też nie jest powalająca na kolana, ale chociaż nie leci już w dół, a nawet jest dość stabilnie jak na niego :D

Jak widać na załączonym obrazku, apetyt jest. Tak, sam wskoczył :roll: Przechyliłam lekko pudełko, żeby sobie zabrał sam jeżówkę, a ten hop i już w środku....

Wcina karmę suchą jak i ratunkową, jako dodatkowy posiłek na podbicie wagi, ale nie przesadzam z nią, bo musi gryźć sam. Warzywa je, ale twardsze typu marchewka czy papryka muszą być w plasterkach lub kosteczkę, bo inaczej nie daje rady jeść. Zielenina miękka typu koperek i inne takie, pomidor, cykoria i reszta tych miękkich w miarę jest zjadana w normalnych, dużych kawałkach. Widzę natomiast, że trzonowce mu sprawiają problem, zwłaszcza gdy je karmę, bo na ostatniej wizycie wyszło, że są przerośnięte, ale bez tragedii i nie było konieczności korekty. Teraz może nie być już tak pięknie... Ale to się okaże.

Obrazek

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 09 mar 2019, 10:06
autor: sosnowa
super zdjęcie :lol:

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 12 mar 2019, 18:13
autor: klaudiawally
Wally leci z wagą... Nie mam już siły, naprawdę. Te zęby nas wykończą. W piątek wizyta, zobaczymy co się dzieje i co robimy dalej.

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 12 mar 2019, 22:06
autor: klaudiawally
Shaggutek na mizianiu :love: Słoneczko moje, dawno nie siedział u mnie tak długo jak dzisiaj. Wygłaskałam ile tylko mogłam :buzki:

Obrazek

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 13 mar 2019, 10:13
autor: martuś
Skoro waga spada to musisz mu więcej podawać ratunkowej. Tych przerośniętych zębów już nie zetrze więc nie ma sensu teraz go zmuszać do samodzielnego jedzenia.

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 13 mar 2019, 16:27
autor: klaudiawally
Też tak myślę... Apetyt ma i bardzo chętnie je samodzielnie wszystko, ale tą ratunkową zwiększymy ilość faktycznie. Na warzywa się rzuca i wcina, aż uszka się trzęsą o ile pokrojone jest w cienkie plasterki albo kostkę, zioła suszone to samo. Sianko zajada na całe szczęście normalnie. Ratunkową je sam z miseczki nawet, także pod tym względem zadanie jest ułatwione.

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 16 mar 2019, 9:34
autor: klaudiawally
Była korekta, siekacz skrócony maksymalnie jak się dało. Trzeba teraz obserwować i w razie problemów, gdyby zaczął przerastać znowu to do usunięcia. Trzonowce w okropnym stanie, przerośnięte, ale na dokładniejszą korektę w znieczuleniu musimy się umówić na konkretny termin, gdyby były problemy z jedzeniem. Teraz zrobiliśmy tyle ile się dało i naprawdę widzę różnicę. Je rozmoczony granulat, ratunkową i nawet chwyta warzywa pokrojone bardzo drobno, także jest dobrze :love: Sianko też wcina, to najważniejsze. Dostał wczoraj leki przeciwbólowe dodatkowo i zupełnie inna świnka.

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 16 mar 2019, 10:16
autor: martuś
To nie miał przycinanych trzonowców? :?

Nie chcę straszyć ale raczej te problemy będą się powtarzać :(

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 04 kwie 2019, 14:17
autor: klaudiawally
Uwaga, długa historia. O przygodach zdrowotnych, a raczej aktualizacja.

Nie odzywałam się długo, ale miałam urwanie głowy. Weterynarz, weterynarz i weterynarz, na przemian z płaczem nad Wallym. Po prostu miałam ochotę rzucić to wszystko, powoli już nie miałam siły na nic. Ale po kolei. Trochę się ogarnęliśmy w przerwie od pisania.

Waga u Wallyego wciąż leciała w ostatnim czasie, nie jakoś bardzo, ale jednak. Korekta zębów została zaplanowana tak szybko jak było to możliwe. Trzonowce były krzywe, przerośnięte, ale to już wie każdy. Jednak skupiliśmy się tylko na nich, zapominając o czymś. Krew ostatni raz badana była pół roku temu, lekko ponad, więc to w ogóle chcieliśmy, żeby się odbyło przy okazji korekty. No dobra, miała się odbyć, wszystko pięknie niby, ale lekarz dzwoni i mówi, że ze względu na wagę, są obawy w wykonaniu jej pełnej. Koniec końców zęby zostały skrócone na całe szczęście na tyle ile było to możliwe i teraz mamy trochę problemy z jedzeniem, ale jedziemy nieustannie na karmie ratunkowej jak już od dłuższego czasu z resztą.

Wallyego w ogóle podrzuciłam do kliniki dzień wcześniej, żeby został na noc i z rana można było robić korektę na spokojnie, przy okazji badanie, bo dojazd do innego miasta z samego rana okazał się dla mnie niemożliwy tego dnia, ale jak widać zawsze jest jakieś rozwiązanie, trzeba czasami poruszyć niebo i ziemię po prostu. Po południu były wyniki krwi i stało się to, co sama zaczynałam podejrzewać. Wcześniej to nie wyszło, ale teraz zrobiliśmy krew w kierunku tarczycowym, tak to nazwijmy.

Nadczynność tarczycy.

Na początku przerażenie, bo to przeczuwałam. Czułam, że będzie coś więcej niż tylko zęby, a ta tarczyca jakoś nie dawała mi spokoju :? Waga dawała dużo do myślenia, poza tym nadpobudliwość Wallyego? Wszystko zaczęło mi się układać w całość i zaczęłam się karcić, dlaczego wcześniej nie zrobiliśmy od razu tego badania z taką dokładnością. Wcześniej w samej biochemii i morfologii nie wyszło nic takiego, a nikt nie wpadł na to, żeby się zainteresować w kierunku tarczycowym. Ogólnie został jeszcze na szpitaliku, więc był prawie że 3 dni w klinice, żeby go poobserwować itd. Dokarmiany tam był, w domku już na spokojnie oczywiście też jest, chociaż sam wcina chętnie karmę ratunkową z miseczki.

Shaggy odchodził od zmysłów w czasie jego nieobecności, jedzenie go nie cieszyło nawet. Zupełnie inne zwierzę, które nagle pokochało długie leżenie na mnie :pocieszacz: Dzwoniłam, pytałam co z Wallym i w miarę wiedziałam jaki jest stan na bieżąco, ale po tych dniach w szpitalu uznałam, że jedziemy osobiście, bo i tak opieka już polegała na dokarmianiu jedynie. Chudzinka malutka w końcu wróciła do domu, wszystko mi wytłumaczono, recepta do ręki i w drogę. Cała historia długa.

Dostaliśmy lek, raz dziennie 1/8 tabletki, a za niecały miesiąc czeka nas kontrola z tą nieszczęsną tarczycą. Oby było już dobrze... Najgorsze było dzielenie tej malutkiej tabletki. Katorga po prostu. Ale jak podzieliłam to się pocieszałam, że w taki sposób jest 8 dni z głowy :szczerbaty: Nigdy nie zapomnę tego szczęścia. Już mnie dzielenie tabletek nawet cieszy :think:

Re: Wally i Shaggy - kumpel po 4 latach samotności

: 04 kwie 2019, 14:25
autor: klaudiawally
Swoją drogą, wracając do Shaggusia. Jak przyjechaliśmy do domu to akurat sobie leżał w norce i nawet nie zauważył, że już jest kolega. Wally zaczął chodzić po całym pokoju, wszystko sprawdzać jak zwykle, a Shaggy tak się zerwał do niego jak nigdy. Zaczął go całego, dosłownie całego wąchać. Zajrzał mu wszędzie chyba :szczerbaty: Sierść przeniuchana na wylot. Tak się cieszył, nie da się tego opisać :love: Moje dwa maleństwa, zawsze będziemy walczyć, choćbyśmy mieli do końca życia jechać na dokarmianiu, lekach i jeżdżeniu daleko do naszego specjalisty. Wiem, że warto. Ten widok mi po prostu ciągle nie znika sprzed oczu, to było tak piękne, że aż trudne do opisania.