Post pod postem, ale sie przypominay.
U nas jak zwykle duzo sie dzieje, ale do tego sie przyzwyczajiliscie mam nadzieje.
Wiec Ryan.
Wchodze rano do pokoju (bardzo wczesnie) z jedzonkiem daje wszystkim jedzonko. Ryanowi tez a ten w ogole nie wyszedl. Mial otwarta klatke na noc wiec szukam go po mieszkaniu i nie moge znalezc. Patrze pod hamakiem a on lezy w dziwnej pozycji. Wolam go a on nic! Az mi serce stanelo. Dotknelam Ryana a ten jak skoczyl to az sie smialam.
Wypralam mu hamak i powiesilam tunel. Moglam zamowic XXL ale na tej tez sie jakos zmiescil.
Wypralam tez Lewisowi ulubiony hamak i powiesilam taki sam jak Ryanowi. Jak Lewis wrocil do klatki to sie tak wsciekl, ze latal po klatce jak glupi, darl sie na caly glos, kopal ten tunel i podrzucal glowa zeby go zabrac. Jezu takiego furiactwa to nawet u Ryana nie widzialam

i ten przerazliwy kwik
Ale potem sie na nim wylozyl. Jak wrocilam do pokoju to Lewis mial wywalone przednie lapki tak mocno ze az sie zasmialam i nie zdazylam zrobic porzadnej foty bo sie widocznie speszyl i zabral jedna lapke a druga troche schowal.
Tak wyglada Alfie po spaniu
A tutaj Angelo. Polozylam mu to legowisko na drugim koncu klatki a on przytargal kolo jedzenia i zrobil sobie daszek. Eh pomyslowosc moich swinek nie ma granic. Chyba stwierdzil, ze musi pilnowac jedzenia.
W ogole dzisiaj jade z Angelo do veta bo te gole placki na grzbiecie ktore mial po laczeniu z Ryanem zrobily sie luszczace i mam nadzieje, ze to nie grzybica ani swierzb czy cos takiego. Mam nadzieje, ze to tylko hm lupiez chociaz ma to tylko na tych golych plackach

a lupiez mialby na calosci. Trzymajcie za nas kciuki bo dla mnie bylaby tragedia jak by moje swinki sie czyms zarazily.