Adoptowaliśmy diablę. Małe, słodkie, futrzaste, urocze diablę. Wczoraj testowała naszą cierpliwość. Wieprzowina wylądowała jak zwykle na kocyku w przedpokoju. Karmela z Pchełką stosują od zawsze zasadę "podłodga parzy" i najlepiej na kocyku, a Lukrecja postanowiła sobie urządzać piesze wycieczki, gdy matka była zajęta sprzątaniem, a ojciec doglądał z kanapy. Podeszłam do przedpokoju, a ta sobie nic nie robi. Zrobiłam krok w przód, a ta odwrót w stylu "to nie ja". A któregoś razu to nawet mi napyskowała

Wydawało się, gdy ją braliśmy, że to będzie miziak. Tiaaa... Ciekawska, mała, kochana cholera

zupełnie jak mama
