W poniedziałek miałem z nią jechać na rentgena kontrolnego. Byłem rano na Uniwerku i gdy wróciłem do domu patrzę na Inkę a ona trzyma coś w pyszczku. W pierwszej chwili myślałem, że to marchewka, chociaż jej nie dostała tego dnia. Patrzę jednak, a ona sobie zdjęła bandaż. No cóż - świńka chyba chciała przyśpieszyć wyjazd
Zapakowaliśmy się do taxi i pojechaliśmy do przychodni. Pani doktor obejrzała łapkę, zrobiła 3 fotki i stwierdziła,
kość zasadniczo ładnie się zrosła (łącznie z odłamkami). Jest troszkę krzywo, no ale był problem by to ustawić właściwie. Niemniej świnka chodzi i nie wygląda na to, by chodzenie sprawiało jej ból, wydaje się też nie utykać - ale nigdzie jej jeszcze nie puszczałem i nie wiem jak będzie jej szło np. bieganie. Czasem nieźle skacze po klatce, ale zobaczymy - póki co nie ma obciążać łapki jeszcze. Teraz smarujemy jej łapkę maścią enzymatyczną, bo ma tam naskórek lekko odparzony, który trzeba wyeliminować.
Pani doktor usunęła śwince część naskórka. Gdy wróciliśmy do domu Inkę strasznie to swędziało, bardzo się denerwowała. Początkowo próbowałem ją przytulać by się uspokoiła, ale niewiele to dało - finalnie pojechaliśmy jeszcze raz po zastrzyk, który wyeliminował ból i swędzenie.
Kolejna wizyta w sobotę.
Świnka chętnie je i bobczy aż miło.
Fotki łapki i rentgen poniżej.
