Dziękuję wszystkim, którzy nas wspierali w tych trudnych chwilach. Niestety ....
Dzisiaj rano Kubusia podreptała za Teczowy Mostek.
Nie miała żadnych szans, aby to przeżyć. Na sekcji wyszły powiększone węzły chłonne, bardzo brzydka wątroba, cysty - to było wiadomo. Niestety miała dwa guzy nowotworowe o podłożu chłoniakowatym, jeden na jajniku, drugi na nerce.
Nie wiem ile razy serce może pęknąć.
Wczoraj jak wracałam z pracy padał deszcz, taki dziwny, nie jesienny, bardziej wiosenny. Jak zaparkowałam to zobaczyłam piękny widok.
Tęcza, ogromna, cudna. Wyjęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć. Za chwilę niepokój, bo Kubusia chora, czy to już. Pobiegłam do domu, a ona była, czekała. Wzięłam ją i tak spędziłyśmy kolejny wieczór i noc razem. Ok 4-5-tej już nie chciała jeść, ale wodę chętnie piła. I tak sobie leżałyśmy nad ranem (tzn ja leżałam, ona na mnie otulona kocykiem). Potem odpoczywała jak szykowalam się do pracy. Przed 8-mą była już słaba, wzięłam ją na ręce, przytuliłam i odeszła.
Żegnaj Kubusiu, kochana moja seniorko, przepraszam, że nie dałam rady ci pomóc, dziękuję, że mogłam być z tobą do końca. Mam nadzieję, że jesteś już ze swoją mamą Portusia, siostrą Kreską i całą resztą naszych kochanych prosiaków. Żegnaj maleńka.