Nacinka się nie daje. Niedawno wyspała się na kawałku buraczka i do dziś ma na boczku, jaśniejącą z czasem, różową plamkę.

Nie chcę jej stresować kąpielą, czy - co gorsze - przeziębić. Wielka gula stopniowo zarasta futerkiem (było zgolone przed biopsją) i wygląda przez to na jeszcze większą...

Prośka dzielna bardzo, mimo narastających trudności z samoobsługą (np. myciem się). Je jeszcze ze "świńskiej" miski, ale widać, że wygodniej jej konsumować z płaskiego talerza. Trudniej się śwince schylać - akurat ta czynność wyraźnie ją męczy - chwilkę po jej wykonaniu zwierzątko przez moment odpoczywa wyrównując oddech. Już kombinuję paśnik podwyższony, jak dla psa z refluksem... Szczotkujemy regularnie futerko, głaszczemy, masujemy i miętosimy, ile wlezie, żeby skórę dopieścić i zwierzaczka. Tylnymi łapkami jeszcze się podrapie, ale przednimi już nie ma możliwości, bo z takim gulem na tylnych łapinach się utrzymać nie może, więc pomagamy, kiedy i jak się da. Bardziej mnie martwi brak dostępu do "kupki z pupki"... Można tę "przegryzkę" czymś zastąpić?
