Trzymam baby na suchym dziś, oczywiście rozpacz, kończymy nystatynę. Zaraz zaczną się problemy z pęcherzem, muszę niedługo znowu włączyc zielone, dla odroczenia problemów wznowiłam urosept.
Niedawno miał miejsce następujący incydent: suszyłam babom umyty koperek, już niosłam do klatki, ale zdawało mi się, że jeszcze wilgotny, zadzwonił telefon, położyłam koper na miseczce stojącej na klatce, specjalnie sprawdziłam, czy nic nie wystaje i poszłam. Jakiś czas później uzmysłowiłam sobie, że nie dałam im koperku, wracam do pokoju gdzie stoi klatką, obie baby siedzą spokojnie, Turbulencja trochę naburmuszona, w miseczce na dachu nie ma absolutnie nic, na półeczce Grawy ( w okolicy tej pustej miseczki) kilka łodyżek koperkowych.

dałam je niedźwiedzicy, bo mi się jej szkoda zrobiło.
Inny incydent:
Wchodzę do dużego pokoju zdominowanego w godzinach popołudniowych przez wybieg, Turbulencja siedzi w tunelu, Grawitacja luzem gania. Grawa na mój widok zaczęła się drzeć, ja nic, bo niby mają szlaban. Po chwili Grawa podbiegła do tunelu i coś bardzo dramatycznie po świńsku nawijała porzez chwilę. Z tunelu rozległ się wielki wrzask QUIIIIIIIIII QUIIIIIIIIIIIIIIII i wyleciała z niego Turbula, obie w rządku pocwałowały do parkanu i dały koncert w duecie patrząc mi głęboko w oczy. Oczywiście cykoria była serwowana tego dnia
