31 lipca odszedł ze Świnkowej Przystani nasz podopieczny - Marceli Szpak.
Kiedy Marceli trafił pod opiekę Stowarzyszenia, po operacji ratującej życie po pierwszym ataku choroby, wiadomo było, że na jego schorzenie nie ma lekarstwa, więc możemy jedynie łagodzić objawy. Tak też staraliśmy się robić: wspaniały zespół weterynaryjny z Medicavetu, i my, Stowarzyszenie, wspierane przez Wirtualnych Opiekunów Marcelka. Wszystkie Panie z Medicavetu znały Marcelego i jego problemy, opiekowały się nim czule i fachowo. Dr Kasia Kacprzak Kamińska zrobiła pierwszy zabieg i przekazała go w nasze ręce, potem był pacjentem dr Magdy Bralewskiej, która wynajdywała różne magiczne preparaty i zawsze służyła radą.
Bywało ciężko, zwłaszcza, że obiecaliśmy sobie wszyscy, że Marceli nie będzie cierpieć, a dolegliwości związane z pęcherzem moczowym są zwykle bolesne. Więc, zabiegi robiono w znieczuleniu, a u mnie w lodówce zawsze były środki przeciwbólowe.
Trzymał się bardzo długo, bystry, żywiołowy, ciekawski, ale z charakterem. Ktokolwiek go zobaczył, uśmiechał się do jego uśmiechniętego, sympatycznego pyszczka.
Doskonale zrobiło Marcelemu połączenie ze staruszką Dorcią. Spędzili wspólnie, gadając, czasami się kłócąc, ponad pół roku. Krótko? Może krótko dla nas - dla świnki to jak pięć lat dla człowieka. Chyba warto?
Wiedziałam, że przyjdzie czas pożegnać się z nim, pogorszenie przyszło nagle i z zaskoczenia, po bardzo dobrych wynikach badań. Taki los.
Dorcia tęskni. Ja też.
Dziękuję wszystkim Wirtualnym Opiekunom Marcelego - przekazywane przez Was środki pozwoliło mu przeżyć we względnym komforcie ten dodatkowy, darowany przez Naturę i medycynę rok.
Dziękuję weterynarzom z Medicavetu.
Dziękuję Wam wszystkim z forum, obserwującym jego zmagania z chorobą i trzymającym tyle razy kciuki za powodzenie leczenia - aż do końca...
Do zobaczenia, Marcelku ...