White Whisper, najdzielniejsza świnka świata, odeszła dziś przed 14.30 Po cichu, zasnęła w promieniach słońca... Jeszcze zdążyła zjeść cykorię, zagryzła brokułem i podreptała za Tęczowy Most. Tak cichutko, na paluszkach... Parę dni temu, gdy było znów źle, gdy była słaba, dokarmiałam ją... odbyłyśmy kolejną rozmowę. Że jeśli już nie ma siły, to ja rozumiem, że musi odejść, że może już odpuścić. Już wystarczy, jeśli to ponad jej siły, ja dam radę... A rano obudziłam się, a ona jadła, nie gubiła wagi i patrzyła na mnie jednym widzącym okiem, jakby chciała powiedzieć: "No co Ty, przecież będę z Tobą zawsze, nie mogę Cię tak zostawić, jeszcze nie teraz, beze mnie sobie nie poradzisz..." I ostatnio nawet zaczęłam w to wierzyć. Bardzo chciałam być tak naiwna... A dziś znalazłam ją leżącą w rogu, jak zawsze, z tą różnicą, że już nie oddychała... Żegnałyśmy się tyle razy, miałam świadomość, że to już bliżej niż dalej, że każdy dzień jest cudem... Ale dzięki tej świadomości ta strata nie boli mniej. Choć czuję też ulgę, bo wiem że nie cierpi. Wiem, że jeśli istnieje lepsze miejsce, to ona tam właśnie trafiła i dołączyła do stada. Mam nadzieję, że mi wybaczyła, jeśli sprawiłam jej ból. Mam nadzieję, że wybaczyła mi mój egoizm...
Pamiętam dzień, w którym ją przywiozłam do domu, usiadłam do komputera z nią na kolanach, pogłaskałam... a ona od razu wyłożyła się z wyciągniętymi stopami, oznajmiając że jest u siebie. Póki była zdrowa, była wredna, choroba pozwoliła jej złagodnieć, oswoić się. Ponad dwa lata była na lekach na tarczycę, ostatnie 14 miesięcy życia wyrywała kawałek po kawałku z uporem godnym podziwu. Walczyła z wredną, postępującą chorobą, z własnym organizmem, który postanowił dokonać autodestrukcji, z czasem, ze słabością, z kolejnymi ciosami od losu, z bólem... Upadała i podnosiła się z siłą godną olbrzyma, a nie małej świnki. Oszukiwała przeznaczenie aż do dziś...Przez chorobę podróżowała ze mną, była ze mną w SPA i u rodziców na wsi. Teraz też miałyśmy wyjechać razem... niestety.
Nie wiem jak to możliwe, że tak mała istotka jest w stanie wyrwać tak wielką dziurę w sercu swoim zniknięciem. Ostatnich 14 miesięcy wszystko kręciło się wokół niej - zakupy, plany, sen... Już za Tobą tęsknię mała. Pozdrów ode mnie Dream, Flow, Miracle, Sheerana. Opiekujcie się sobą.
"Did I disappoint you or let you down?
Should I be feeling guilty [...]
You touched my heart you touched my soul.
You changed my life and all my goals.[...]
Goodbye my friend.
You have been the one.
You have been the one for me"
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =71&t=8204