Chyba powoli się kuruję i będzie lepiej. Niestety wczoraj dostałam już drugi antybiotyk, tym razem mocny, bo robiło się gorzej i już w oskrzela wlazło. Jestem słaba, niemniej rady porcelli bardzo dobre, zapalenie nerwu przeszło.

Ale ogólnie to nadal do bani.
W międzyczasie Burakura, która razem ze mną legła w zeszły piątek, już wyzdrowiała, natomiast tż padł w środę, ale szczęśliwie raczej tylko wirusowo, tak jak Młoda, więc już chyba zdrowieje. Było grubo, bo Łata wszak sama się nie wyprowadzi, a to nie jest pies, do którego można poprosić na przykład sąsiadkę. Ale daliśmy radę. Chyba.
Świnie zdziczały, bo ograniczamy kontakty cielesne do koniecznego minimum. Białej strupy odpadły, ale niestety z prawej strony widać, że się nie wchłonęły szwy wewnętrzne. Trzeba nam gnać do MV, bo jeszcze tylko ropnia potrzeba, ale raczej będziemy gnać powoli, do poniedziałku jakoś wytrzyma.
Walczak znowu miał gębę zastrupiałą i czarną, znowu maść w robocie, dziś lepiej. Co on tak?