CAVIARNIA

Pokazałam Walczaka Apisi. Z daleka, on był tyłem, bo akurat jadł Zainteresowanie szalone, węszenie, wyciąganie szyi, przebieranie nogami. Po odniesieniu do klatki zaczęła nerwowo coś Myszy opowiadać. Mysza nie zmieniła pozycji, ale kto wie, co robiła po moim wyjściu, może rzuciła się do spiesznego nadrabianiu braków w higienie osobistej i stanie fryzury. Czasu mają sporo.

Z Walczaka będzie cudowny, kochany i oddany świnek. On wie, że go uratowaliście. A jak zaliczył nieśmiały popkorn to znaczy, że uszka już tak nie bolą

Bardzo bym chciała, żeby mu było u nas dobrze.

ha ha ha - nowy facet na kwadracie to się laski szykują

o dziad, coraz mniej się boi to i coraz więcej ma odwagi żeby protestować przy lekach...

Niestety z jakiegoś powodu zaczął panikować przy strzykawce z żarciem i musimy się nagimnastykować, by mu leki podać. No i cały czas okropnie nie lubi kropli do uszu, ale co się w sumie dziwić.
Ale śpi w rogalik na domku i w ogóle jest kochany chłopak.

A Walczak był na kontroli i jest ok jak na pierwszy tydzień leczenia. GDO już w porządku, czyli antybiotyk działa, gdyż to jest ta sama bakteria, ucho z gardłem są połączone trąbką wszak. Eustachiusza wręcz.
Biomectin drugi raz. Loxicom wedle potrzeb. Reszta bz.

Brawo, Walczak! Brawo, Sosnowa!

moja zasługa nikła, no tyle ze leki daję.