Hej Miłasiu !
cicho, bo nic się ciekawego nie dzieje
dziewuszki pomalutku sobie żyją, bez ekscesów, jedzą, śpią i kolankują

a Inka "doszła do siebie" po sterylce i buszuje po drzewach szczęśliwa... tylko mój psiak Koki coraz to słabszy i na spacery już nie chodzi, znosimy go i wnosimy tylko siusiu pod krzaczek i zaraz do domu, na łóżko, dużo śpi, leży, bo stawy biodrowe odmawiają już posłuszeństwa. Cushing go nie wykończył, to starość dopadła... boję się, że nie dociągnie do swojej "18-tki" (w październiku)

mam tylko cichą nadzieję, że spokojnie zaśnie sobie kiedyś w nocy, bo nie wiem jak zniesiemy jego eutanazję... ta myśl mnie prześladuje już bardzo często, bo jest coraz słabszy, potyka się, albo tylne nogi mu się rozjeżdżają, jak zeskakuje z tapczanu (jeszcze chce być skoczny) i chudnie na potęgę - wetka mówi, że organizm zjada już własne mięśnie, suplementy diety na apetyt, wątrobę i stawy dostaje, ale mam wrażenie, że to nic nie daje, wydaję na to masę siana, a Koki niknie w oczach

martwię się, że to co będzie dla nas i niego bardzo przykre - nadciąga nieuchronnie... ryczę już nawet teraz, kiedy to piszę, a co będzie później ? masakra jakaś...
ale tak poza tym, to OK ! życie jakoś leci...
