Łojjjj, brrrrr... żeby tylko czasem jej się jakaś infekcja w nadobne miejsca nie wdała teraz po porodzie od tej biegunki... A tak to współczuję, szkoda zwierzaka, bo też na pewno się bidula męczy, ale takie sytuacje są ciężkie i dla opiekunów. Pamiętam niestety ostatnie dni jednego z poprzednich psów teściów, strasznie kochanego zresztą, ale siadały mu już ze starości nerki, miał straszliwą biegunkę nie do opanowania żadnymi lekami, do tego stopnia że zaczynał załatwiać się już pod siebie wraz z krwią (wraz z weterynarzem podjęta została wówczas decyzja o uśpieniu zwierzaka, żeby się nie męczył już dłużej, bo nie miał żadnych szans na powrót do zdrowia) i zapach domu będę chyba pamiętała do grobowej deski

Fetor, który utrzymywał się całymi dniami mimo wielokrotnego mycia i podłóg i ścian i ciągłego wietrzenia... Nie dawało się wytrzymać, więc wiem o czym piszesz. Na szczęście u Was chociaż przyczyna nieprzyjemnych zapaszków bardziej radosna, poza samą biegunką oczywiście
