Błagam o kciuki, bo aż się boję napisać, ale mam wrażenie, że jest odrobinę lepiej!
Dotychczas waga dochodziła max do 520 g, a po nocy (gdy wszystko zeżarte i wykupkane, więc w brzuchu pustawo) spadała nawet do 488 g.
Teraz od 2 dni waga dochodzi do 550 g i nie spada poniżej 520!
Oby to nie było chwilowe!
Miałam go karmić na siłę przez tydzień i dać znać, co z wagą.
Jeszcze nie zaczęłam, bo on strasznie protestuje przy podawaniu czegokolwiek do pyszczka. Broni się jak może.. więc postanowiłam, że zacznę od poniedziałku. A tym czasem mimo braku karmienia ręcznego (on sam z siebie dużo je. Cały czas dużo jadł) i tak waga drgnęła.
Boję się cieszyć. Boję się, że odetchnę z ulgą i od razu znów coś się stanie. Jak ostatnio po tych zębach.
Wierzyłam, że skoro nie trzeba ich usuwać, to znaczy, że będzie dobrze, a on wtedy zaczął chudnąć. ech.
Teraz mam wrażenie (a może to tylko moje przywidzenia, bo tak bardzo chcę to widzieć?), że kości na dupince są mniej wyczuwalne. Bo brzuchol okrąglusi miał zawsze. Teraz też taki ma. Z tym, że miednica jak u krowy jest jakoś mniej rzucająca się w oczy. Oby tak dalej, plissssssss.......
