MANIA
MARYSIA VEL KOSTECZKA
28.12.2018
Maniuśka była jedną z T Y C H świnek... Niepowtarzalnych, o wspaniałej osobowości i "trudnym" charakterze. Początkowo tłukła bez litości wszystkie świnie, dlatego długo siedziała samotnie. Oswajała się z własnym gatunkiem ostrożnie, nieufnie i z lękiem podchodząc do jego przedstawicielek. Pewnego dnia nastąpił przełom i Mania wmaszerowała w zwarte szeregi stada, roztrącając koleżanki, niczym kręgle. Twardo wyznaczyła granice, których przekroczenie karała natychmiast i bez pardonu, zmuszając "winowajców" do rozpaczliwej rejterady. Proludzka i szalenie kontaktowa, gadatliwa, kochała głaski, kolankowanie i przytulasy. Wielbiła norki, domki i wszelkie schowki, z głębi których, bezpiecznie wtulona - jednym okiem ciekawie zerkała na świat wokół... Chorowała już od dłuższego czasu, co chwila. Brała chyba wszystkie możliwe leki. Medycyna okazała się bezsilna. Wizyty u weterynarza były coraz częstsze, stan zdrowia Mani pogarszał się, kolejne kuracje okazywały się coraz mniej skuteczne. Mania bardzo chciała żyć. Zwalczyła ostatni kryzys, powoli stawała na łapki. Wrócił apetyt. Mania pokochała bazarkową jamkę w króliczki - ciasną, przytulną, która nie pozwalała się przewrócić, gdy zaczęły się problemy neurologiczne. Na tym ostatnim zdjęciu widać, że Manieczka była już zmęczona walką... Wiedziała. Zaakceptowała nieuniknione, złagodniała, coraz częściej przebywała gdzieś daleko... Przegapiała posiłki, więc podstawialiśmy jedzenie pod nos. Wyszła z domku na obiad, ale nie dotarła do miski... Odeszła w pół kroku, zanim dotknęła podłoża... W jednej chwili raźno zmierzała przed siebie, w następnej już jej nie było... Szok odebrał mi zdolność pojmowania... Manieczko, w styczniu skończyłabyś 3 lata...! Impreza miała być... Nie pogrzeb... Nie stypa... Oj, Mania... Już mi Cię brakuje!
