Ignac był bardzo grzeczny. Kulturalnie pożarł poczęstunek w postaci cykorii i nawet skórki od ogórka (piszę
nawet, bo Porcella pisała, że on ogórka nie lubi, ale teraz mu smakowało), osikał dywan, zostawił dwa bobki, pozwiedzał, poleżał i pojechaliśmy do domu
Momentami myślałam, że rozwali transporter od środka, bo koniecznie chciał coś zrobić z norką, ale nie wiem co, bo wchodził, wychodził, ścielił sobie. Ludzie w autobusie pewnie się zastanawiali, co tam za dziką bestię wiozę
nawet jedna pani się odsunęła nieznacznie.
Narobił mi też wstydu, bo jak otworzyłam transporter i włożyłam rękę, żeby go pogłaskać, mając nadzieję, że się uspokoi trochę no i poprawić mu tą norkę, to zaczął tak gwizdać głośno, że naprawdę wszyscy się gapili i spekulowali, a ja pąsowiałam
W relacjach samczych Ignac jest cudowny, zero agresji, zero samczenia, nie smrodzi, nie ciągnie tyłkiem po podłodze, nie zgrzyta zębami, nie atakuje. Ale zdominować też się nie da. Można go wąchać, proszę bardzo, można dotykać, ale żadnego zachodzenia od tyłu w niecnych celach
żadnego wskakiwania na grzbiecik - co to, to nie! Ignacy jest dość drobny w porównaniu z innymi samcami, ale jest bardzo zwinny i szybki. Raczej unika konfrontacji, no ale jak nie ma wyjścia, to pokazuje, że ma też zęby i chociaż wolałby tego nie robić, to potrafi ich użyć. Myślę, że będzie cudownym kompanem dla spokojnego samczyka - może być dominujący, ale znający świńskie obyczaje. Także dla uległego, bo jest bardzo zrównoważony. Byłby świetnym wychowawcą dla świnkowej młodzieży.
Wczoraj nie został w Wilanowie, ponieważ tamtejszy rezydent jest bardzo dominujący i kompletnie nie ma doświadczenia w relacjach międzyświńskich, był zawsze sam i czegoś bardzo chciał od Ignaca, ale nie bardzo wiedział, jak do niego podejść, koniecznie chciał go zdominować i atmosfera była bardzo napięta. Ignac znosił te zaczepki ze stoickim spokojem, z każdym innym samczykiem doszłoby do zęboczynów.
Także czekoladek wrócił do Porcelli i czeka na innego kolegę