Tak w sumie rozwija się historia o tym jak z laboranta stać się najukochańszym pieszczoszkiem "mamusi"
Istnieje wysokie prawdopodobieństwo , że absolutnie oszalałam na ich punkcie...nie mówiąc już o tym, że co rano i za każdym razem po praktykach i....w ogóle jak wiadomo, że ktoś stoi przy lodówce...słyszę przeraźliwy pisk...no jak ja mogę sobie szykować ogórka, buraczka, marchewkę...i się nie podzielić.. no przecież oni po zjedzeniu połowy pokażnego ogórka (na głowę) i mając pełną miskę karmy są głodzeni
Dawno nie wstawiałam zdjęć... i mam taką jedną perełkę

Tak wyglądała nasza podróż do "babci"
