VIVIAN/KOZA
21.06.2023
Ostatnia z wesołej, zgodnej, zżytej szóstki. Rozczochrana blondynka, pieszczotliwie zwana Kozunią, przegrała walkę z trzecim atakiem nowotworu...
Dwa lata temu zwyciężyła ze złośliwym włókniakomięsakiem. Po operacji szybko wróciła do formy, ale wynik histpatu nie dawał zbyt wiele nadziei. Rok temu pojawił się guz na śledzionie - wieloogniskowa hematopoeza pozaszpikowa. Kolejna operacja. Szwy nie chciały trzymać, ale udało się. Dwa tygodnie temu pojawiły się kolejne zmiany. Rozległe, nieoperacyjne. Razem z dr rozważałyśmy chemioterapię, ale rokowania były złe. Zapadła decyzja, że dopóki Kozunia cieszy się życiem, będziemy cieszyć się razem. Choroba postępowała błyskawicznie. Koziulka niknęła z dnia na dzień, ale walczyła dzielnie. Wkroczyliśmy z tramalem i to był sygnał, że nasz czas się kończy. Niemal przestała jeść. Wieczorem postanowiłam towarzyszyć jej w ostatniej podróży. Wychodząc do pracy pomiziałam czulej, niż zwykle. Kiedy wróciłam, babuni już nie było. Po prostu odeszła - spokojnie, w ulubionym domku, otoczona stadem. Do zobaczenia, Kozuniu...!