Słuchajcie, kochani, mam mały problem. W zeszły piątek mnie doświniło nowym, malutkim chłopaczkiem. Znajoma znajomej chciała nim nakarmić węża więc koniec końców trafił do nas.
Miałam trochę stracha przed połączeniem go z moimi starszymi chłopakami (dziecko ma według weta ok trzech miesięcy, oni odpowiednio 11 i 9), okazało się, że bezpodstawnie. Józek jest wyraźnie uległą świnią, kręcenie zadkami i sporadyczne "gwałty" ze strony Rubisia i Kordiana nie sprawiały na nim szczególnego wrażenia. Teraz już w pełni go zaakceptowali, on ich liże po pysiach a oni zaczynają "rzucać" głowami kiedy on popkornuje po klatce

Zdarzają się jeszcze turkoty i machanie tyłkiem (głownie ze strony Rubiśka), ale mam wrażenie, że traktują go trochę jak maskotkę.
Gdzie więc problem?
Ano mam wrażenie, że od kiedy jest z nami Józio totalnie rozwaliła się relacja Rubiś - Kordian. Tak jakby swoją złość i frustrację, spowodowane nową sytuacją, zamiast na niego przenieśli na siebie nawzajem. Najgorzej było pierwszego dnia, bo dosłownie się pobili. Kordian zwyczajnie przeleciał przez klatkę, omal nie dostałam zawału. Żaden nie mógł przebywać w polu widzenia drugiego, bo od razu spina i dziki turkot (nie tez z rodzaju "jesteś moim wasalem, jesteś moim wasalem" tylko raczej: "zaraz ci upierniczę pysia"). Gonią siebie nawzajem, chapią na siebie. Zostawiłam na środku pokoju transporter w którym pierwszego dnia spał Józek, jakimś cudem weszli tam razem i ten transporter zaczął latać po pokoju... A naprawdę nie jest mały. Teraz jest już lepiej, śpią razem w klatce, tak często na siebie nie naskakują, ale wciąż da się wyczuć takie dziwne napięcie.
Strasznie mi ich szkoda, bo zawsze byli bardzo zgodni. Oczywiście zdarzały się spięcia, jakieś kłótnie o podusie etc., ale razem jedli, spali, chodzili po pokoju. Teraz nawet kiedy dostają ogórka to każdy biegnie w inną stronę. Myślałam, że potrzeba im czasu, bo muszą sobie od nowa ustawić hierarchię, ale minął prawie tydzień i wciąż jest dziwnie.
Mam czekać? Rozdzielić ich na jakiś czas?
Dodam, że żaden z nich nie miał większych ran, dokładnie obu obejrzałam, ale były sytuacje, które wyglądały... no, poważnie. A nie mam też możliwości siedzieć z nimi 24 godziny na dobę...