A pewnie, że słodka!

mmmm.... śmietankowo-czekoladowa-toffi
Wczoraj późnym wieczorem Paprotunia zorganizowała sobie orgię - pół minuty bez przerwy na biednej Manini... Bawiłą się, że jest samcem hahaha. Nie dawała jej spokoju, a Mania to taka mała chudziutka kruszynka chorowitka, aż kostki wystają. Potem non stop gruchała, skakała, właziła na nią. No toż, ciągle te rujki ma, albo udaje!

Musiałam Paproć wyjąć i posadzić na kolana, to momentalnie z diabła zrobił się aniołek. Jeszcze się boi trzymania na rękach. Biegnie też do domku, jak wkładam łapę do klatki. Muszę więcej ją wyjmować. Ale za to jadłyśmy sobie razem przy łóżku obiad - ja zupkę, a ona wyhodowaną przeze mnie nać selera - jak już połknęła swoją porcję, to wgramoliła się na stolik i użarła mój suchy chleb (oczywiście najpierw na cały wchodząc tyłkiem)

Sprytna czarocha!