Chciałabym jeszcze wrócić do Lusi.. ponieważ uważam ,że to nie był jej czas ,że mogła żyć i mam wiele wątpliwości ,czy ja zrobiłam wszystko co mogłam ,czy Pani weterynarz zrobiła co mogła.
Kiedy objawy Lusi się nasiliły nie byłam aż tak aktywna na forum ,więc teraz chciałabym opisać to bez łez w oczach ,na spokojnie.
Zaczęło się spadkiem wagi z tysiąca gramów na 900-ileś (mam to zapisane ,ale obecnie nie jestem w domu i nie mogę sprawdzić ). Poszliśmy do Pani Zalewskiej ,tam gdzie zawsze. Wymacała guza. Odrósł. Pani zrobiła badania krawi i tarczycy. Krew w normie ,a tarczyca - 5 razy powiększone wyniki. Pani kazała przyjmować lek 1/10 tabletki dziennie. Z przerażeniem obserwuje jak waga z dnia na dzień spada. Jednak Pani mówi ,że trzeba poczekać miesiąc ,aby powtórzyć wyniki i zwiększyć dawkę. Ona jest weterynarzem nie ja - ok ,czekamy.
Po niecałym miesiącu waga spada o 100 gramów. Znowu idziemy do Pani. Usłyszałam ,że trzeba czekać ,a guz niekwalifikuje się do operacji (pani zrobiła USG). Postawiła też ,że sprawdzi macie i jajniki na USG. Cysty trzy ,dwie malutkie jedna 2 cm. Jednak ona z dnia na dzień chudnie. Pani stwierdziła ,że trzeba ją wysterylizować.
Na mój ludzki rozum ,jak świnka umiera ,bo to sama skóra i kości ,a poprzednio operacja guza pomogła to sterylizacja nie jest teraz tak pilna ,tylko ten spadek wagi.
Cały wieczór czytałam o cystach i doszłam do wniosku ,że zmieniam weterynarza. Silje poleciła doktor ,która ma swój pracuje przy ulicy Morskiej.
Pani nie widziała problemu z usunięciem guza. Wcześniej to pomogło i Lusia szybko osiągnęła 1000g.
Mówiłam się trochę ,bo myślałam ,że poprzednia pani zna Lusie i może wie lepiej ,żeby operacji nie robić.
Jednak w poniedziałek 24.07 Lusia miała ,,pójść na stół " po weekendowym dokarmianiu. Miała podwyższoną temperaturę ,więc została na noc. Pani od razu zaobserwowała u niej hipotonie.
Rano był zabieg wszystko dobrze poszło ,pani zadowolona ,bo ładnie wszystko wyskrobała ,ale szybko nadszedł obrzęk dróg oddechowych i mimo reanimacji ,Lusia odeszła 25.07.2017.
Wierzę ,że Pani zrobiła co w jej mocy.
Jednak ,gdyby operacja odbyła się wcześniej szansę były by większe. Może by przeżyła ? Mogłam szybciej zmienić weterynarza.
Ale jak świnka z dnia na dzień chudnie po 10-20g. to kazać jej przychodzić jej operację sterylizacji ,gdy cysty jeszcze nie wyrządzają szkód ? Nie rozumiem tego..
Nie czuję też ,że odpowiednio ją pożegnałam byłam pewna ,że wróci...
Wciąż jej brakuje ,ale powoli rozglądam się za towarzystwem dla Pusi ....
Nie zrobiłam wszystkiego co mogłam wybacz maluszku