G.......uzik wyszło, bo wszystko wszędzie pozamykane. Do Kielc jej w taką pogodę nie będę wozić, bo jeszcze gorzej będzie. Sprawdzałam specjalnie oczami własnymi, że nie ma żadnej informacji o urlopie na zamkniętym gabinecie Goldi. Dzwoniłam, ale nikt nie odpowiada. Mam zaufanie do dr Maszewskiej, pięknie półtora roku temu zajęła się Wiedźminem w Boże Narodzenie, wiem, że miała praktykę w Ogonku i na gryzoniach się zna, jej ojciec weterynarz też. Jutro są od 9 rano.
Krecha je, biega, woła o zielone. tylko furczy przeokropnie. Dałam jej immunoherba, 0,5 ml wit C i zrobię lekkie inhalacje, ale z tym muszę uważać, bo upał i duchota a szwajcary mają krótkie pyski i nosy, jak to brachycefaliczne, gorzej znoszą upały. Pewnie się wczoraj przeziębiła, bo momentami był przeciąg

W warszawie, na półce w kuchni leży tofedyna po Murdze, zapomniałam zabrać.
Kochane to takie, przymilne i przylepne, zwariowane i pocieszne z tymi pędzlami w uszach i jasnym futrem w małżowinie, oraz włochatym śmiesznie kuprem. Nie wiem dlaczego nie wyszło jej do tej pory dzidziusiowe upierzenie na samym zaprosiu, ma taki głupi czubek rozczulający. No i nie zapomnę jej nigdy, jak w ostatniej dobie życia Murgi leżała obok i ją grzała zamiast gonić.