Strona 32 z 39

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 05 wrz 2017, 20:06
autor: piju
:candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 05 wrz 2017, 20:54
autor: Siula
Tak trudno się z nimi żegnać :sadness: zawsze odchodzą za wcześnie...
Dla Kreski :candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 05 wrz 2017, 22:05
autor: Miłasia
Dla Kreski :candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 05 wrz 2017, 22:24
autor: porcella
:candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 06 wrz 2017, 6:20
autor: diefenbaker
Bardzo współczuję...Kreska... :candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 06 wrz 2017, 11:23
autor: Lusii
:cry:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 07 wrz 2017, 8:03
autor: sosnowa
:candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 20 wrz 2017, 21:42
autor: bziki2
Wyrazy szczerego współczucia. Dla Kreski :swieca:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 04 paź 2017, 6:48
autor: joasior
Bardzo mi przykro :(
Dla Kreski :candle:

Re: Futrzaczki Paprykarza [*]

: 05 paź 2017, 13:18
autor: paprykarz
24 września odszedł mój psiak Rudolf. Moje serce zatrzymało się razem z jego małym serduszkiem. Odszedł w drodze do weta, na rękach mojego męża. Prawdopodobnie był to zator. Gorzej się poczuł w piątek wieczorem (w piątek rano był u weta na comiesięcznej kontroli i było ok wszystko). Potem poszło szybko. Wet w sobotę, w niedzielę rano. Wyniki biochemii ok, morfo - niewielki stan zapalny. W niedzielę wieczorem upadł, miał oczopląs, potem się ogarnął, nakarmiłam go, powiedziałam jak bardzo go kocham. Za chwilę reanimacja, telefon do weta, samochód, jazda szaleńcza przez miasto.... I telefon od Męża, że Rudi umarł. Siedziałam z dzieckiem w domu i zalewałam się łzami. O 20 nagle obie z małą wybuchnęłyśmy płaczem. Myślę, że może właśnie wtedy mój malutki "synuś" odszedł.

Mam wyrzuty, że coś przegapiłam, nie dopilnowałam. Co prawda był co miesiąc na badaniach u weta, bo miał problemy z pęcherzem. Było to już pod kontrolą. Myślałam jak to będzie jak Rudi zostanie sam (drugi psiak ma nowotwór i byłam przygotowana, że odejdzie pierwszy) bo taki wrażliwiec. Kto go znał, ten wie jaki to był wspaniały pies. Normalnie anioł w psiej skórze. Był z nami ponad 9 lat. Ile sam miał? Nie wiadomo bo był znaleziony. Może 11, może więcej?

Zawsze szczekał jak ktoś do domu wchodził, warczał na mnie, żeby go pod kołdrę wpuścić. Teraz już nie pogra sobie w piłkę, nigdy nie usłyszę jego szczekania, nie zobaczę tej słodkiej mordki. Nie dociera do mnie, że go już nie ma. Nie dałam jeszcze rady schować jego rzeczy.

25 września byłam z nim pod Berlinem, na kremacji. BYła to najtrudniejsza rzecz w moim życiu ale byłam mu to winna. Taka ostatnia rzecz, jaką mogłam dla niego zrobić.

Biegaj za piłeczką za TM Kochanie. Jak CI obiecałam, zawsze będziemy razem. Tak jak do tej pory.
Kocham Cię Rudusiu. Na drogę :candle:

Tak się relaksowało moje Słoneczko.
Obrazek