Cieszę się szczęściem Murata. Znalazł fajny domek, lata sobie luzem po całej chałupie, ma kolegę. I niech żyją sobie w szczęściu jeszcze długie lata
Ale Hofu...
Z tym, co się stało nigdy się nie pogodzę. Minęły prawie dwa tygodnie, a ja ciągle nie mogę dojść do siebie i chlipię po kątach.
Łatwiej mi było żegnać swoje własne świnki.. Chorowały, zrobiłam dla nich co mogłam a kiedy odeszły było ciężko, ale jakoś się z tym pogodziłam.
Hofu był taką ..moją dumą.. Udało mi się wyprowadzić go na prostą. Był taki piękny i pogodny.
Kiedy nagle odchodzi taki zdrowy, dorodny świnek, przy tym jeszcze z takim cudnym charakterem, to ja tego nie umiem przyjąć do wiadomości. Zupełnie bez sensu..