Tosiek już połączony w duet z koleżanką Wichurką.
Pierwsze bieganie po pokoju zakończyło się obsikaniem siebie nawzajem i wszystkiego wokoło. Tosiek, jako prawdziwa świnia nabobczył ile wlezie. Biegał za dziewczyną, gruchał, kuprem kręcił. Wichura bardzo piszcząca i zdenerwowana co rusz próbowała w niego trafić "ciepłym strumieniem" i kilka razy trafiła gościa z półobrotu. jak na razie 1:0 dla Wichury, nie dała się uwieść zalotnym tańcom i nie ma ochoty na przytulańce.
W klatce ustalili, że kto pierwszy, ten zajmuje większy domek. Jedzą razem w miarę grzecznie, ale co smaczniejsze kąski wyrywają sobie nawzajem z pyszczków i chowają się do domków
Wichurka czasem sprawdza, czy to co akurat Tosiek chrupie (papryka), jest rzeczywiście bardziej smaczne od liścia sałaty. Nie jest, ale to tak dla zasady, żeby mu pomarudzić nad uchem. Jak to baba...
Tosiek, jako najbardziej ciekawskie i najbardziej wścibskie prosię jakie kiedykolwiek u nas mieszkało, umiłował sobie spacery po całym pokoju i wynalazł miejscówkę na podłodze pod kanapą. Woli tam siedzieć nawet zamiast wylegiwania się na sianie czy na hamaku. Fantastycznie słychać jego tuptanie pazurkami po panelach. Wichurka tylko pokrzykuje wtedy na niego z dachu domku - sama nie podróżuje. Może biedak chowa się tam przed roszczeniową samiczką? Może zwiewa przed jej gderaniem?
Chociaż kłócą się jak stare małżeństwo, to wydaje się, że dobrze im razem. Przynajmniej jest za kim poganiać w klatce i z kim wymienić się poglądami na tematy kulinarne