My prawie ok, Murgatroida ma coś ze skórą jakby nieteges, Grawkę znowu zalepia się lewe oko jakąś wydzieliną. Zabieram dziś obie. Wiedźmin na szczęście zdrowy cały czas. I oby tak dalej. Wczoraj z braku kokosa na pokładzie smarowałam mu gruczoł olejkiem arganowym
difenbaker, Turbulka[*] była u nas dłużej trochę, ale tyle co Pufa był Euzebiusz[*], więc święta prawda, wystarczy by się niesamowicie przywiązać.
Tak sobie w ogóle myślę o naszych teddikach, bo mi się stado nieziemsko stedziło

, jedyna Grawa inna. Przecież to wszystko traf, no chyba, że jak mówi moja mama przypadki to tylko w gramatyce (i to nie każdej na szczęście). jak weszłam do zoologa kupić karmę Grawce i zobaczyłam Turbulę w klatce szynszyli to nawet nie wiedziałam, że to jest świnka morska, raczej optowałam za miniaturowym niedźwiedziem

. Nie miałam pojęcia o istnieniu takiej rasy, a jeszcze kolor do tego. Po jej śmierci chodziło nam o życie Grawy, która więdła w oczach, na cito szukaliśmy przyjmując takie kryteria: a/samica, b/SPŚM, c/młoda w miarę możliwości. Nawet nie wiem, czy wybór w ogóle był, a jeśli, to co najwyżej między dwoma. Wybrał tż Truśkę bo była teddikopodobna i mieliśmy nadzieję, że Grawie będzie łatwiej, bo one trochę inaczej pachną. Euzebiusz pojawił się w odbiorach jako starszy prosiak z poważnym problemem zdrowotnym i ze wskazaniem do kastracji. No i był jak brat rodzony Turbulencji. Spełniał różne marzenia, o kastracie, o udzieleniu pomocy choremu zwierzęciu, o srebrnym agucie teddy. Jedynym wybranym świadomie teddikiem był Wiedźmin, choć też tak się składały okoliczności: a/ogromna potrzeba kastrata w stadzie, b/fakt, że nikt nie wiedział, że Knedel jest kastratem, c/jedyny wówczas kastrat na forum był (wtedy) mega agresywny i aspołeczny (już mu przeszło, żona przyjechała srebrnym mercem rok temu

), d/akurat hodowla wystawiła go na olx niedrogo, co moim zdaniem narażało go na zakup przez pseudo, e/był złotym agutem jak Gilbert Elurina

.
I tak to się plecie i pleść nie przestaje.......