Loczek jak to Loczek, loczkuje się, najczęściej na boku i z nogą.
Entropia, lekko autystyczna, zwykle siedzi gdzieś w kącie i od czasu do czasu tylko podejmuje dyskusję w sprawie norki-posłanka-kapciocha.
Aż do dzisiaj...
Gdy puściłam państwa na wybieg, razem z nimi zaryzykowałam Lusię staruszkę. Po pierwszym obwąchaniu, w którym Entropia nie brała raczej udziału, ignorując to coś dziwnego, Loczek zaś zbadał kwestię przynależności płciowej Lusi, ale nie uznał jej za interesującą, jedynie zaznaczył barkiem, że może być w jego stadzie, dobrych kilka godzin wybieg odbywał się w formie spokojnego wyleżu. Od czasu do czasu ktoś wstawał, zbliżał się do jakiejś miski i tyle... Lusia robiła tylko wycieczki - a to do kuchni, a to do drugiego pokoju, zawsze bez pudła wracając na swój ręczniczek.
W końcu nabrała śmiałości i postanowiła zbadać warunki mieszkaniowe pozostałych wylegujących. I tu okazało się, że naruszyła terytorium Entropii. W sposób niewybaczalny, straszliwy i zasługujący na karę bez ostrzeżenia. Olbrzymia Entropia powiększyła się nagle (chyba nastroszyła futro?!) i ruszyła na trzęsącą się biedulkę pełnym biegiem, po drodze waląc zębami Loczka po karczychu... Po prostu jak facet, któremu drugi narusza terytorium.
Nie muszę mówić, że wygrała to starcie, babcia Lusia poszła do siebie i odpoczywa, aczkolwiek starcie nie odebrało jej apetytu na papkę
