To już trochę ponad moje siły, bo kilka dni temu odszedł Artu, wczoraj jedna z tymczasek urodziła martwego maluszka (był za duży, 131g, pewnie się udusił), a dziś odszedł Rudi, mój wirtualny tymczas.. Nie żalę się, ale trzy odejścia w cztery dni, to stanowcza przesada.
Ciekawa jestem, jak się skończy sprawa tego ropnia u Tamu. Ma być robiony na wziewie, a jest słaby. No i jeszcze Leszek, z którym też coś się dzieje, a jeszcze nie wiemy co.
Słaby ten luty.
Polar, który mieszkał w ostatnim czasie z Rudim, a wcześniej z Kiziem- znowu został sam. Mogłabym spróbować połączyć go z Tamu, ale z kolei ten ma tego ropnia i też nie wiadomo, co będzie się działo w przyszłym tygodniu, a tym bardziej później.
Tamu też źle samemu, bo przecież nie ma już swojej przytulanki, czyli Artu. Mam kompletny mętlik w głowie i na razie nie wiem co robić. Czekam co życie przyniesie.
Dziękuję za kciuki, na pewno się przydadzą
