To jest duże powiększenie, na żywo tak drastycznie nie wygląda. Oglądam mu to codziennie, krew nie leci, żadnej ropy nie ma, powolutku się goi.
Bardziej mnie martwi, co ja mam z nimi zrobić... Już dwóch klatek nie było w planach, a co dopiero trzech. Boję się, że jak znowu ich razem wypuszczę, to będzie to samo, albo gorzej.
Najprościej byłoby oddać Ptyśka, tylko że wszystkich już zdążył w sobie rozkochać... Świnka-ideał, ale chyba gdyby był sam. Wtedy byłby jak mały piesek, wpatrzony we właściciela jak w obrazek.
Paproszek niedługo będzie miał rok, widzę że już powoli "dziadzieje", nie ma takiej głupawki jak kiedyś, bo i z kim się ma wygłupiać. Nie chcę, żeby był sam.
Ale z kolei ponowne przechodzenie przez proces adopcji... O ile z Paproszkiem poszło błyskawicznie, to teraz nie dość, że parę tygodni szukałam, to kolejne parę tygodni zabiegałam o jakiegoś. A powiedzmy sobie szczerze - spokojny, uległy i łagodny pojedynczy samiec zdarza się raz na kilka miesięcy. I jak już, to najczęściej na drugim końcu Polski

Niestety nie mieszkam w Warszawie, żeby móc sobie próbować do skutku, jak nie wyjdzie, to zaraz oddać do DT i po problemie. Nie dość, że transport bywa problemem, to jeszcze jaki jest sens wysyłać świnkę tak daleko i zaraz odsyłać, bo jednak nie wyszło...