Nadal nie mam opinii dr Kasi na temat rozmazu ręcznego, albo ona nie może, albo ja, ale sądząc po zachowaniu pacjentki, raczej cokolwiek jej było, to minęło. Apetyt ma, jest bardzo ruchliwa, zachowuje się tak samo jak przed chorobą, czyli jest narwana, pije duże poidło dziennie, ale przy tych temperaturach to mnie wcale nie dziwi. Boby już jak na pierwszym roku studiów magisterskich, w porywach licencjackie

co przy ilości konsumowanej zieleniny, w tym również ogórasa, znowu mnie nie dziwi, reszta stada ma licencjackie. Dziś przywiozą mi probiotyk, to się poprawimy.
Nie zdołałam uwiecznić dwóch bezcennych scenek
Pierwsza: w czasie podawania liści i wąsów z kukurydzy Wiedźmin mi się podwinął pod rękę i wąsy wylądowały mu na głowie, dzięki czemu wyglądał jak w blond peruce. Niestety żony mu zjadły zanim znalazlam aparat, bo też kulałam się ze śmiechu i szło mi niesporo. A zawsze mówię, że aparat ma leżeć obok klatki

.
Druga: ten sam Wiedźmin na widok całej kukurydzy rzucił się i złapał za szerszy koniec, podniósł z zaczął ciągnąć pod półkę nie bacząc, że z drugiego końca trzymają ją obie żony. Trochę to było jak ten rzut słupem na szkockich festynach. Nie wiedziałam, że taki mocarz z niego. No ale wielki jest, a murgaśny brak pociągu do spełniania obowiązków małżeńskich zmuszając do biegu utrzymuje go w doskonałej kondycji.
Szkoda, że nie była to jedna scenka, bo Gruby w peruce wlokący baby i kolbę kukurydzy ...... a może i dobrze, bo nie wiem, czy by się to nie skończyło naszym zbiorowym zgonem, bo to drugie widzieliśmy wszyscy. A aparat się własnie rozładował był
Edit: wiem, że jest mecz

i fajnie by było, gdybyśmy wygrali