No i stało się - wyściskani na pożegnanie oraz obdarowani legowiskiem i norką przez ciocię Katiushę chłopcy pojechali wczoraj w południe do nowego domu!!!
Pierwsze godziny to był rollercoaster emocji - najpierw pudełko pełne strachu w trakcie jazdy tramwajem. Potem radosny rekonesans nowej klatki, połączony z bieganiem, popcornowaniem i chrumkaniem. W pewnym momencie wybuchł totalny atak paniki spowodowany pojawieniem się mojej ręki w klatce (poprawiałam poidełko i paśnik) i na dobrą godzinę panowie schowali się w kącie za legowiskiem. Na szczęście natka pietruszki i jabłko przywróciły spokój i pozostała część dnia upłynęła naprzemiennie to na krótkich drzemkach, to na gonieniu się po klatce i furczeniu. Zaś późnym wieczorem musiał nastąpić jakiś spór majątkowo-terytorialny, bo o ile na początku braciszkowie z legowiska i norki korzystali wspólnie, o tyle około 23:00 Bamber sam się zabarykadował w norce i bardzo nie chciał tam wpuścić Rojbra. Słychać było nawet wściekłe szczękanie zębami

Rojber nie pozostał dłużny i kiedy brat okupował norkę, wyżarł z misek wszystko, co w nich było. Dziś musiałam rano wyjść i zostawić chłopaków samych na parę godzin, zobaczymy co przyniesie drugi dzień...
Pozdrawiamy, ściskamy i raz jeszcze bardzo dziękujemy Joance i Katiushy za pomoc w połączeniu naszych ścieżek życiowych
Rojber (vel Iwo)
& Bamber (vel Leon) z Dużą
