Dziewczynki są bardzo kochane. Odkąd mają piętrowy domek i jeszcze jeden parterowy od Joli (dziękujemy - one go bardzo lubią) zachowują się bardzo grzecznie. Nie słyszę gruchania a ganiają się rzadko. Nastąpiło jakieś przymierze przed Dużymi, którzy zwłaszcza wczoraj bardzo się kręcili. Wczoraj nastąpiła wymiana różowego drybedu na miętowy i ponieważ robiłam to pierwszy raz troszkę zamieszania było. W trakcie wymiany dziewczyny przebywały na wybiegu, gdzie zaprosiliśmy jeża. Niestety jeżyk Wakuś zainteresowany był drapaniem różowej norki dziewczyn, wyjadaniem im natki (on tego nie jada!) oraz wpychaniem się do rury z sianem. Dziewczyny były za to zestresowane, ale jak im zabierał natkę ruszyły do boju by zabrać co ich. Do bitwy nie doszło, ponieważ jeż wepchnął się do rury z sianem. Trudno więc to uznać za miłe spotkanie. Jeżyk zresztą został siłą wyciągnięty z rury za tyłek i obsztorcowany. Nie o takie spotkanie mi szło, ale dziewczyny są bardzo cierpliwe, co rokuje nadzieje na jakieś wspólne bytowanie tej trójki.
Muszę pochwalić Amalkę, która kiedy jest na parterze pod mostkiem lub domkiem daje się zabrać z klatki praktycznie bez oporu. Aloka jeszcze trochę szaleje, ale też widzę, że dziewczyny powoli się przekonują, że im nic ze mną nie grozi. Do tego rozpoczęłam naukę picia wody z poidełka. Aloka dała się na to namówić, ale nie wiem czy będzie jakiś skutek.
A oto jak dziewczynki wyglądają na miętowym drybedzie:
Widać jakie są grzeczne. Razem wyjadają smakołyki, ale nic sobie nie zabierają. Jestem nimi oczarowana. Brakuje mi troszkę odgłosów radości na mój widok a raczej jedzonka, ale na to trzeba jeszcze poczekać. Kiedy siedzę spokojnie obok nich wychodzą ale gdy wstaje czmychają. Jesteśmy razem tydzień więc ja jestem bardzo zadowolona.
Nie sądziłam, ze świnki mogą być tak zazdrosne ale w sumie co w tym dziwnego.