Korekta się udała. Doktor mówił, że Zosia dobrze zareagowała na wziewkę i bardzo ładnie się wybudziła. Na początku byłam w wielkim stresie. Bo Zośka chciała jakby jeść – skubała sianko, zaglądała do miseczek z ziółkami, wzięła ogórka do pyszczka i memlała, ale jakby nie mogła go zjeść. Za to papkę ze strzykawki to wciągała bardzo chętnie. Prawie 20 ml na raz. Ja już w panice – biedna Pysia, zawsze do niej pierwszej po pomoc. Asia mnie uspokajała, że mała musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji w pysiu. Napisałam też do nieocenionej, doświadczonej Mas, która też uspokajała, żeby dać jej czas. A jeżeli nie poprawi się do poniedziałku (a korekta w piątek) to wtedy do weta. No i oczywiście w niedzielę rano Zosia jakby zaskoczyła, że nowymi ząbkami można świetnie gryźć. Na natce pietruszki, na trawce, potem wzięła malutkie kawałki ogóreczka i po malutku coraz lepiej. Potem sianko zaczęła pięknie żuć, a jak zabrała się za karmę, to już całkiem odetchnęliśmy. No i teraz pięknie je i znów najgłośniej krzyczy o jedzenie. Ale parę siwych włosów przybyło…
Chłopaczki zaaklimatyzowały się u nas błyskawicznie. Są bardzo kontaktowi, zwłaszcza Foliś, przytulaśny. Wciąż by jedli. Jest zabawnie, bo baby zgrzytają zębami, żebym im pierwszym dać jedzonko, a chłopaki gryzą pręty jak szaleni, że oni chcą pierwsi…i bądź tu mądry…sprawiedliwie dajemy raz tym, a raz tym.
I wszystko byłoby super i pięknie gdyby nie to, że parę dni temu wymacałam jakieś zgrubienie podłużne pod jednym sutkiem Zosi, a pod drugim też coś jakby kuleczkę. Wczoraj sprawdzałam, nie zniknęła.. Łudziłam się, że może przy rujce coś takiego jest, ale obawiam się , że to guzki na listwie mlecznej. W sumie ciężko to było wymacać, bo przecież często sprawdzam te rejony, była u weta dwa tygodnie temu, ale to jest tak jakby pod samym sutkiem.Nie chcę też jej gnieść za bardzo. Trzeba będzie na USG.
Foliś
Bazylek
Zosia i bohaterki drugiego planu nie zainteresowane pozowaniem