Lucynka ok, z Ulą już było dosyć kiepsko. Od jakiegoś czasu nie chciała sama jeść, a od tygodnia siedziała tylko nastroszona, nie chciała jeść ze strzykawki i leciała z wagi
![Smutny :(](./images/smilies/icon_e_sad.gif)
Dokarmianie jej to była męka i dla niej i dla nas. U weta byliśmy z nią praktycznie non stop. W piątek miała korektę (bardzo delikatną) i tomografię - niewiele się zmieniło od wakacji. Puszka bębenkowa zarasta kością - tego niestety się nie wyleczy i będzie ją bolało. W obrazie nie pojawiło się nic nowego, co miałoby wyjaśniałoby kiepski stan Uleczki. Oczywiście miała robione badania krwi i okazało się, że hormon tarczycy ma w pobliżu dolnej granicy. Dostawała Thyroforce i wyniki delikatnie się poprawiły, ale stan Uleczki wcale się nie poprawił. Od piątku wprowadziliśmy euthurox. We wtorek, jak byłam po wynik tomografii, podjęliśmy temat eutanazji. Nie "na już", ale by powoli się zacząć oswajać z myślą. Bo to zaczęło wyglądać na leczenie uporczywe z naszej strony. Uleczka ewidentnie nie chciała jeść (nawet ukochanego ogórka i bazylii), nie ruszała się nigdzie i tylko siedziała skulona. Ja wróciłam wieczorem do domu okazało się, że Uleczka pierwszy raz od bardzo dawna po karmieniu nie wróciła od razu do klatki, tylko zaczęła chodzić po pokoju. Wykazywała nawet zainteresowanie miską, chociaż z niej nie jadała. Patrzyliśmy prawie na bezdechu, bojąc się ruszyć, by jej nie spłoszyć. Nadal nie bardzo je dobrowolnie ze strzykawki (zanim jej się pogorszyło, to jadła bardzo chętnie), ale już ma ten błysk w oku i nie jest kudłatą stertą nieszczęścia. Waga bardzo powolutku, ale drgnęła we właściwym kierunku. Rozmawiałam dzisiaj z wetką (właściwie to już wczoraj) i obie mamy nadzieję, że będzie już lepiej. Chociaż wyniki krwi wskazywały raczej na stan zapalny (morfologia i rozmaz), wygląda na to, że to jednak tarczyca. Przynajmniej mamy taką nadzieję, bo lepiej leczyć coś konkretnego, niż działać po omacku. Trzymajcie mocno kciuki.