Po 2 tygodniach łykania prochów Dyziek odżył, nabrał mocy i uważa, że rządzi w kuwecie(w końcu skleciłam

)

W ogóle jakiś nabuzowany jest na nich

aż mu Stefan z drogi złazi
Z jedzeniem niestety dalej nijak, niby coś podgryzie z michy, siana wciągnie - ale to tyle co kot napłakał. Bez dokarmiania leci z wagi.
Za to zieleninę wcinałby do upadłego - ale tu ma limit, bo zaraz kupa rozjechana.
Jutro jedziemy na kontrolę, mam nadzieję, że jego ożywienie ma przełożenie w wynikach krwi
