Zamknęłam wątek na trochę.. Musiałam odpocząć od świńskich tematów, zdystansować się..
Wieść o kolejnych choróbskach, kiedy dopiero jedną walkę o świnkę przegrałam, dosłownie mnie z nóg zwaliła.
Nie chciałam pisać o kolejnych problemach, badaniach, dokarmianiach itd.. No ale się nie da, bo taka właśnie jest u mnie ostatnio rzeczywistość.
Tym razem chorują... Biszkopt. i Artu.
Biszkopt- moja przepiękna, wielka świnka, ważąca jeszcze w czerwcu ponad 1400, obecnie ma ...976.
Najpierw pojawił się odpryskowiak na lewym oku. Potem to oko było coraz bardziej wytrzeszczone. Dziś jest już naprawdę brzydkie.. Ogólnie- cały Biszkopt wygląda kiepsko

. Wykluczyliśmy częściowo przerost zębów trzonowych oraz ropień po stronie lewego oka. Przyczyną jest prawdpodobnie jaskra, która powodując ból w gałce ocznej skutecznie zniechęca świnkę do jedzenia. Obecnie już karmie jedynie ratunkową i to na siłę. Przyplątała się do kompletu drożdżyca przewodu pokarmowego, na Nystatynę świń nie zareagował niestety- od wczoraj daję Flukonazol. Wiem, że ten lek mocno obciąża wątrobę, ale nie było wyboru. Jak nie je- oczywiście przerastają zęby. Posypał mi się zupełnie. Dziś jedziemy do dr Oliwii i zobaczymy, czy to oczy są gółwną przyczyną tych wszystkich problemów.
Nie wiem, czy jaskra może być aż tak bolesna, że świnek zupełnie stracił chęć do życia? Siedzi w domku osowiały i nastroszony. Od trzech dni dostaje krople zlecone mailowo przez dr Buczek z Warszawy (dr Oliwia niestety mi na maila nie odpisała). Czasami podejdze do jedzenia, ale widać, że jeść nie może. Strasznie się ślini.. Futerko na szyi mu powypadało, a skóra jest podrażniona. I jak tak patrzę, na to co się z nim dzieje, to mi dosłownie ręce opadają i ryczeć się chce. Dlaczego nie potrafię mu pomóc? Mam nadzeję, że ta dzisiejsza wizyta coś wyjaśni- jeśli nie, to szukamy dalej, ale widzę, że to równia pochyła..
Natomiast Artu ma mnóstwo guzków na brzuchu- Simon miał moim zdaniem bardzo podobną zmianę, ale tylko jedną. Dr Judyta uważa jednak, że to zupełnie coś innego i że jeszcze czegos takiego nie widziała. Rozważa zabieg, ale taki dwuetapowy, gdyz dużo skóry trzeba by było wyciąć. Po pierwszym zabiegu guzki pojechałyby na his-pat i zależnie od wyniku byłby robiony drugi zabieg. Lub nie.
Z kolei dr Benkowski (chirurg z Gdyni), który również te guzki widział- w ogóle się nimi nie przejął. Twierdzi, że są to twory tkanki łącznej i że jeśli będą mocno rosły i przeszkadzały, to może je wyciąć bez problemu.
Tak, że mam póki co dwie zupełnie odmienne wizje leczenia.
W przyszłym tygodniu jadę do kontroli i zobaczymy, co dalej.
Jestem już zmęczona tym chorowaniem, naprawdę. Na szczęście pozostała ósemka zdrowa.
W tym dziale pewnie mniej osób nas będzie odwiedzać. Ale kto nas zna, to nas znajdzie i będzie wspierał, tak jak do tej pory. Taki wątek dla wytrwałych.