Witajcie,
serdeczne dzięki za słowa otuchy, choć chodzimy zapłakani. Cóż, wiem że to trzeba przejść, ale jest cholernie cieżko i niezręcznie, jak facet ryczy po prosiaczku. Nie wiemy na dokładkę, czy Fenio się rozchorował bo coś zeżarł, czy to wina jakiś bakterii albo wirusa. Jeśli coś zjadł, to nasza wina. Lekarz twierdził, że przyczyn może być co najmniej 3, w tym defekt genetyczny. Feniuś miał kamień w nerce, ale przewód miał drożny. Jakby ktoś był ekspertem w tej dziedzinie, to uprzejmie proszę o jakiś pomysł.
Jest nam przykro także dlatego, że tyle prosiaczek przeszedł w swoim życiu i mogliśmy się cieszyć nim tylko 9 m-cy. To zdecydowanie za mało, a to był młodziutki świnek.
Malina, przepraszamy za to, że Twój wysiłek poszedł w sumie na marne. Dzięki za zdjęcia, liczę na wysyłkę większej ich ilości na maila
gporebski@gmail.com. Trochę to irracjonalne, ale cholernie mi zależy na fotach biszkopcika.
A teraz do rzeczy. Nie wiemy, co zrobić z Morfeuszem. Bierzemy pod rozwagę oddanie do adopcji. Choć szczerze przyznam, że będzie to ciężkie. Jeśli chcecie nas odwieść od tego zamiaru, to nie ma sprawy - dawajcie argumenty. Oto nasze: ciężko zastąpić Fenia, starszy i młodszy syn oponują (choć to nie problem, bo i tak to ja z Żoną się zajmujemy prosiaczkami), nie ma świnki odpowiedniej na forum dla Morfiego, trudno będzie trafić na prośka w tym samym mniej więcej wieku, co Morfeusz, nie chcemy przeżywać kolejnego odejścia naszego pupila. W sumie to dodam, że dwie świnki śmierdzą bardziej, niż jedna, a to się wiąże ze sprzątaniem klatki. To ostatnie mnie nie przeszkadza, ale to jest jakiś argument. Ogólnie nie jesteśmy bezduszni. Ewa racjonalnie chce oddać prośka, bo uważa, że źle się nimi zajmujemy. W końcu Feniks odszedł ze 3 lata przed czasem, coś w tym jest. Radźcie nam, co robić?