Nie ma tego złego. Dzięki chorobie Wiedźmina odkryłam bardzo dobrego weta w Starachowicach, od zwierząt egzotycznych też, robią całą diagnostykę, nawet zabiegi chirurgiczne, znają się na prosiakach.
Puchaty dostał standard, czyli tolfinę i baytril, już mu lepiej. Duch w niego wstąpił i znowu gania za kobitkami. Niepokojące jest natomiast to, że wyszło mu wczoraj futro do skóry w dwóch plackach na grzbiecie, symetrycznie jak u samicy z cystami. Skóra czysta. Będziemy się diagnozować. bardzo tez przybiera na wadze jedząc to co jego baby, czyli siano, sieczkę i trochę bezcukrowego granulatu. Oraz cykorię. Czyli znowu rasowy teddik i znowu będzie się działo
