Strona 161 z 363

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 10 wrz 2016, 21:47
autor: balbinkowo
Piękny trawing :D
Dobry podział obowiązków Siula :102:
Będzie dobrze. Przecież Bromba to twarda baba :like: Przesyłamy dobre wibracje i same pozytywne myśli!!! :buzki:

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 10 wrz 2016, 22:44
autor: Asita
Och.... :love: jakie one są........leżące :lol: :lol:
Nie martwiaj się Siula, zabieg szybko minie i będzie dobrze :) :fingerscrossed:

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 8:55
autor: Siula
Człowiek się po prostu martwi, czy podejmuje dobrą decyzję i czy nic nie grozi zwierzakowi.

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 9:06
autor: joanna ch
te to mają dobrze w życiu!

będzie dobrze! :buzki:

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 9:39
autor: Asita
Podpytaj Val, u jej chłopaka był ostatnio usuwany kaszak na zadku :)

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 9:48
autor: Siula
Dzięki Asita, Val mi właśnie na poprzedniej stronie pisała o Leonku ;)

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 10:46
autor: Val
Ja dodam jeszcze, że rozumiem lęk przed zabiegiem, bo też się bałam. Bałam się, że z powodu głupiego kaszaka coś gorszego może spotkać Leonka. Komplikacje po narkozie (a u nas była i tak tylko wziewka), długie gojenie itd. Przy operacji ratującej życie nie miałabym wątpliwości, nie zarzucałabym się wyrzutami sumienia nawet w razie najgorszego, bo wiedziałabym, że bez operacji byłoby tak samo źle. Przy kaszaku jest więcej wątpliwości, bo świniak nie cierpi i nie jest zagrożony. Jednak bez interwencji kaszak rośnie, nie ma cudów. Tak czy inaczej trzeba się go pozbyć.

Mi to tłumaczyli tak: oczyszczenie kaszaka nic nie daje, jeśli zostanie torebka. Mały kaszak ma małą torebkę i można ją zniszczyć przy samym nakłuciu. Przy dużej torebce już nie da rady tak zrobić i wtedy trzeba wycinać. Myślę, że Leon wymagał zabiegu, tam kaszak był powyżej 1cm średnicy, a skoro to czubek góry lodowej, to pod spodem musiało być dużo więcej. Nie zniechęcam więc - trzeba, to trzeba, ale potem lepiej obserwować, czy nie ma nowych kaszaków, bo długość rekonwalescencji była dla nas wszystkich ciężka (szczur po wycięciu śledziony z guzem i leczeniu stanu zapalnego trzustki szybciej dochodził do siebie, niż prosiak po usunięciu kaszaka, choć oczywiście stan tego drugiego był od początku lepszy). U nas mijają od zabiegu 3 miesiące, wokół blizny futro zarosło, bardziej widać blizny po zastrzykach niż po cięciu. Świniak żyje, ma się dobrze, nie cierpi tylko macania tyłka, a musi znosić to regularnie ;)

Będzie dobrze! Bromba da radę, po jej minie widać, że to dzielna świnia. Aha... sprawdź jeszcze tuż przed oddaniem na zabieg, czy nie ma nowych kaszaków. My tak znaleźliśmy drugiego, malutkiego - oczyszczono go bez wycinania, ale za to pod narkozą hurtem z tamtym dużym, więc oszczędziliśmy Leonkowi nerwów :)

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 11:50
autor: Asita
No dobra dobra...balbinkowo już mi zdiagnozowała zwiędłość starczą, więc mogę zapominać niektóre rzeczy :lol:

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 14:35
autor: Lilith88
Co do narkozy, dlatego też sugerowałam Siuli żeby może jednak Brombę gdzie indziej cieli gdzie jest wziewka, bo wydaje mi się, że nie ma sensu ryzykować. Jestem wdzięczna doktor Asi za uratowanie życia mojemu Tasmanowi i Nachosowi Cappuccino ale ostatnio mnie bardzo zawiodła z okiem Feliksa.

Re: Golępachy i giglacze, czyli historia (nie)całkiem normal

: 11 wrz 2016, 14:57
autor: loriain
Ale rozplaszczenie na trawie :laugh:
Nie martw się, będzie dobrze :fingerscrossed: