GLAZURKA
25.08.2024 r.
Dziś, o 4.00 rano, moja najstarsza staruszka odeszła cichutko za TM.
Już od pewnego czasu wiedziałam, że to niedługo... Ostatnie dwa dni spędziłyśmy razem. Chudzinka była już dokarmiana, bo nie chciała jeść. Wczoraj wieczorem już tylko dopajałam, o jedzeniu nie było mowy. Glazurka dała mi mnóstwo czasu, żeby się na to rozstanie przygotować, ale gotowa nie byłam - chyba nigdy nie będę. Dane nam było spędzić razem 6 długich lat. Babunia w październiku świętowałaby 9 urodziny. Pamiętam jak do mnie przyjechała, jakby to było wczoraj. Jej koleżanka szybko znalazła dom. Odeszła dobrych parę lat temu. Nie lubiły się. Musiałam rozdzielić dziewczyny zaraz po przyjeździe, bo tłukły się strasznie. Pytań o śliczne, choć wredne 1200 g było dużo. Z czasem coraz mniej, bo okazało się, że dziewuszka ma problemy okulistyczne. W końcu została pełnoprawnym Sierściuchem. Właściwie nie chorowała. Trochę dały nam obu w kość perypetie uszne. Wzrok świnki pogarszał się stopniowo. Od 3 lat była już zupełnie niewidoma, co nie przeszkadzało jej wcale cieszyć się pełnią życia. Ze względu na sztywnienie stawów i nasilający się niedowład łapek wylądowałyśmy na magneto- i laseroterapii. Jakże radowała się fizjoterapeutka, gdy oglądała Glazurkę na ostatnim spotkaniu! Skurczona, powłócząca już tylnymi łapinami świnka "urosła". Stawała pewnie i bez bólu, podpierając się wszystkimi łapkami. Nawet skulony, "garbaty" grzbiecik się wyprostował. Wtedy prosiałka zakłuła sobie oko. Bardzo. Okropnie to wyglądało, ale powoli wychodziłyśmy na prostą, bo leczenie przynosiło efekty nadspodziewane. Wczoraj, po 23.00 Glazurka uznała, że nie ma już co zwlekać. Pora mi w drogę - kwiknęła. Zasnęła nad ranem, wtulona w swoją ukochaną norkę. Bez niej pusto i cicho... Do zobaczenia, Glazurciu miła! Pozdrów towarzystwo za mostem. Biegaj na zdrowych, silnych łapkach i ciesz się niebiańską trawą, bo suche lato w tym roku nie obdarzyło nas nią zbyt obficie. Do zobaczenia!