Marysia zapałała miłością wielką do innych świń i żąda z nimi kontaktu! Z umiarem i nie za długo, bo zawsze przychodzi moment, że nadmiar wrażeń/świń ją przytłacza i atmosfera robi się nieco nerwowa. Towarzystwo, już nieco zorientowane w Maniuśki emocjach, w porę schodzi jej z drogi. Mania tak chciała się bratać ze świniami, że opanowała trudną sztukę otwierania furtki do swego azylu. Już dwukrotnie wypuściła się w celach towarzyskich do reszty stada. Ofiar nie było - co najwyżej głośne pyskówki. Ponieważ jeszcze nie chcę łączyć całej ferajny bez nadzoru - furtka jest dodatkowo zabezpieczona, a spotkania odbywają się wyłącznie pod kontrolą. Siedzi za kratkami i piłuje pręty... Muszę przyznać, że postępy Manieczka zrobiła ogromne, bo już tak wściekle nie dopada cudzych futer, choć denerwuje się, gdy stado robi wokół niej gęsty tłum. Te moje świnie nie potrafią podejść w pojedynkę, tylko zawsze sznureczkiem, gęsiego... w sumie wszystkie naraz... Mańcia zaś raczej woli spotkania indywidualne, więc...

Co nie zmienia faktu, że większość nerwowych dziabnięć Kosteczka markuje w powietrze!!!

Ważne, że dąży do kontaktu i nie reaguje już tak agresywnie, natykając się na poszczególne świnie na wybiegu, czy w klatce...