Tak trudno się godzić z ich odejściem, tak bardzo boli za każdym razem...
Boguś kilka razy nam chorował od listopada, coraz ciężej i coraz szybciej nawracały te infekcje płucek.
Od 30 czerwca dostawał 3 różne antybiotyki. Niedawno miał kontrolę i już bylo lepiej, nie było już płynu w klatce. Odstawiliśmy w końcu furosemid. W środę rano jeszcze normalnie kwiczał o śniadanie, popołudniu zaczął delikatnie falować boczkami, wieczorem juz nie wyszedł na jedzenie, pompował mocno, uszka i łapki jakieś chłodniejsze. Wygrzaliśmy go na termoforku, poleżał w norce, wciągnął ratunkową, ale wydawało się, że z każdą chwilą się pogarsza. Chyba o 22 pojechaliśmy do przychodni, miał płyn w klatce piersiowej i obniżoną temp. Zostawiłam go na szpitaliku, z myślą, że juz go mogę nie zobaczyć, ale tylko tam miał szansę... Odszedł ok 6 rano.Przepraszam mój kochany, że nie było mnie wtedy przy Tobie
Przyjechał do nas w czerwcu zeszłego roku jako dzikusek, szybko skradł moje serce i przejął rządy w klatce. Zrobił się z niego cudowny przytulasek, rodzynek mój kochany wśród zadziornych bab.
Tylko trochę ponad rok dane mi było dane się nim nacieszyć.
Bogumiłku byłeś jeszcze taki młody, miałeś dopiero dwa latka. Na zawsze zostaniesz w naszych sercach i pamięci.
Nie potrafię się z nimi żegnać, te wpisy na caviarni i Wasze wsparcie pomagają w takiej chwili, ale człowiek i tak juz na zawsze za nimi tęskni....