Geralt już się stał miziakiem, niesamowicie gada. kolejna świnia, kolejne dźwięki, on wydaje takie zadowolone burczenie z głębi trzewi, trochę jak struś emu

oraz ma długie wypowiedzi brzmiące jak "tru, trutu trutututu tru, trutu, tru" i wariacje na temat. W klatce podchodzi po cykorię, którą jednak pokochał. Jeszcze płochliwy i woli siedzieć pod hamakiem, ale się rozkręca. Dziewczyny do niego gadają i pozują na półce, z której są dla niego dobrze widoczne

. Nudzi mu się, biedakowi, samemu, dziś zsuniemy klatki, a w najbliższym tygodniu pojedziemy do MV się pokazać. Jak miną 2 tygodnie kwarantanny i jeżeli nic nie znajdą mu wetki, to chyba nie ma na co czekać, im krótsza separacja, tym lepiej dla nich przecież.
Murga zrobiła się tak olbrzymia, że przyjemnie popatrzeć. ma już rasowe zwisające do ziemi podgardle, jak wól piżmowy

oraz poliki. Ale jest skoczna, małpa, prawie jak Grawisia, gruba zresztą nie jest, raczej coraz dłuższa. I pieszczoch niesamowity. W klatce się rządzi, ale Grawiśka chyba jednak dowodzi, acz coraz gorzej jej to wychodzi. Jak wszystko dobrze pójdzie, to byle te 2 miesiące wytrzymały, a potem się przetasuje, jak Jego Wiedźmińska Misiowatość nastanie.