Hmmm no to pisze pod swoim postem, ale muszę poinformować,że Tosia jako pacjentka była bardzo dzielna. Podróż wraz z wizytą u weterynarz zajęła nam 2 godz. Dostała 4 zastrzyki, jelitka trochę zagazowane i strasznie burczące. Jeszcze lekarstwo do domu i w środę do kontroli znów. Na razie nie kłuliśmy. Cysty ,ma maleńkie więc doktor Joanna mówi,że nie ma co się martwić póki co. No i możemy jeść normalnie. Oczywiście jak zjadła to kupy miękkie i śmierdzące

więc na kolacje już suche! A bobki dalej zbieramy bo tamte mi spleśniały

, co wywołało gromki śmiech w gabinecie weterynaryjnym
