Dwa łyse szczęścia: Toffi oraz Lucky.
: 11 paź 2014, 9:42
Nadal nie umiem się pozbierać po stracie Alfa. Dziękuję mojej mamie, że była przy chłopakach, gdy to się działo. Niestety ja byłam na uczelni...
Jak wiecie, Alfik był w klatce z Marsem. Tofiś z Luckim. Mars nie potrafił się dogadać z chłopakami, Tofik go pogryzł do krwi - efektem był rozszarpany policzek, pogryziony tyłek. Więcej już nie próbowałam łączyć, bo każde ich spotkanie kończyło się chęcią do ostrej bójki.
Mars trafił do mnie na próbę, z hodowli MyLove. Od początku wiedziałam, że jest aspołeczny (nigdy nie był z żadną świnką w klatce), ale jednak ugadał się z Alfem, który o dziwo też dominował i wcale im to nie przeszkadzało.
Mars wrócił do hodowli, zostanie adoptowany do bardzo, ale to bardzo uległych dwóch chłopaków, a jeżeli to nie wypali, to zostanie w tym domku solo, mając całodobowy wybieg i możliwość zaglądnięcia do ciapowatych kolegów, co u mnie nie jest możliwe, bo działa na Toffa jak płachta na byka. Uważam, że to najsłuszniejsze rozwiązanie, bo wiem, że on brnie do świnek, ale nie potrafi się przełamać i z nimi polubić. Na łóżku jest dobrze, a w klatce od razu pokazują swoje.
Tak też pozostaję z dwoma świnkami: Tofisiem, Luckim.
Nie planuję więcej. Za dużo ich odeszło, mimo chęci pomocy, biegania po weterynarzach. Nie można zbawić całego świata.
Owszem, mogę pomagać, ale nie będę się przyzwyczajała na tyle, aby każda uratowana świnka zostawała u mnie...
Jak wiecie, Alfik był w klatce z Marsem. Tofiś z Luckim. Mars nie potrafił się dogadać z chłopakami, Tofik go pogryzł do krwi - efektem był rozszarpany policzek, pogryziony tyłek. Więcej już nie próbowałam łączyć, bo każde ich spotkanie kończyło się chęcią do ostrej bójki.
Mars trafił do mnie na próbę, z hodowli MyLove. Od początku wiedziałam, że jest aspołeczny (nigdy nie był z żadną świnką w klatce), ale jednak ugadał się z Alfem, który o dziwo też dominował i wcale im to nie przeszkadzało.
Mars wrócił do hodowli, zostanie adoptowany do bardzo, ale to bardzo uległych dwóch chłopaków, a jeżeli to nie wypali, to zostanie w tym domku solo, mając całodobowy wybieg i możliwość zaglądnięcia do ciapowatych kolegów, co u mnie nie jest możliwe, bo działa na Toffa jak płachta na byka. Uważam, że to najsłuszniejsze rozwiązanie, bo wiem, że on brnie do świnek, ale nie potrafi się przełamać i z nimi polubić. Na łóżku jest dobrze, a w klatce od razu pokazują swoje.
Tak też pozostaję z dwoma świnkami: Tofisiem, Luckim.
Nie planuję więcej. Za dużo ich odeszło, mimo chęci pomocy, biegania po weterynarzach. Nie można zbawić całego świata.
Owszem, mogę pomagać, ale nie będę się przyzwyczajała na tyle, aby każda uratowana świnka zostawała u mnie...