Ojoj, spokojnie. To tylko taka ciekawostka, którą po fakcie opowiada się ze śmiechem - dla takiego małego ninja zawisnąć ciężarem całego ciałka na samych siekaczach widocznie to nie problem. Przestraszyłam się, choć ostatecznie tylko mnie uszczypnął. Zresztą to nie był atak, tylko ucieczka, no cóż, zapach rivanolu, znaczy śwince się wieeelka krzywda dzieje więc zwiał w najbliższe bezpieczne miejsce, skoczył i uczepił się z całej siły kochanego sweterka, który na pewno go stąd zabierze. Ot co.
A teraz do wyboru, do koloru. Poniżej mamy subiektywny opis oraz po prostu wydruk z wizyty u weta. Wstawiam, bo choć to nie adopciak to i tak otrzymujemy sygnały zainteresowania zdrowiem Naleśnika. Za co jesteśmy naprawdę wdzięczni.
Już jesteśmy z Naleśniczkiem po konsultacji. Zarwaliśmy noc, żeby tylko w pierwszym wolnym terminie obejrzał go dentysta. A tu okazało się, że to kolejne "niepotrzebne" (na szczęście

) badanie. Dr stanowczo orzekł, iż świnka nie potrzebuje stomatologa i w przyszłości też nie będzie potrzebowała go odwiedzać. Nie ma najmniejszych przeszkód, żeby samodzielnie pobrać pokarm. Wszelkie problemy z zębami mogą wynikać wyłącznie jako skutek jakiegoś innego problemu. Staruszek usłyszał, że koniec dokarmiania więc wydobrzał już całkiem i zabrał się za chrupanie marchewki.

No cóż, zwyrodnienia to on ma wszędzie, kręgosłup jak drut kolczasty. Być może jego organizm ma za dużo wapnia albo wydaje mu się, że tak jest i odkłada go nie tam gdzie trzeba. Hm, nie wszystkie teorie zapamiętałam, ale na pewno mamy tu zderzenie dwóch szkół/sposobów myślenia - dla mnie wszystkie świnki wciąż są za chude i za mało jedzą, a tu dr powiedział, że każdy gram mniej to łatwiejsze poruszanie się dla starych stawów. OK, możemy nie dążyć uparcie, żeby znów waga była czterocyfrowa. Zalecona została dieta mokra, usuwająca nadmiar pierwiastków z organizmu. Czyli odstawić suchą karmę, a zarzucać zielonkami. Jednym słowem cudne meni wiosenne.

O tej porze roku z tym nie powinno być problemu. Hm, skoro ponoć mógł gryźć, to może to boczenie się na warzywka, karmę + jednoczesne pomruki ukontentowania na widok np. sałaty/ogórka, to była sugestia... No bo co jeszcze świnka może zrobić, żeby zmusić Dużą, która nie chce codziennie zrywać trawki, wymawiając się sezonową alergią, żeby zaczęła przynosić regularnie należną daninę? No już tylko podróż do weta została, żeby on przemówił do rozumu.

Ha, robimy też eksperyment: przez 10 dni przeciwbóle (Loxicom) i zobaczymy czy będzie fikał bardziej niż zwykle. Do tego suplementacja stawów (Arthroflex) przez 6 tygodni. Oczywiście jakby raptownie schudł czy cóś innego wyskoczyło, to mamy zgłosić się wcześniej. Jeszcze do kolekcji brakuje nam badania nerek, ale czy to nam na pewno potrzebne i ten kierunek badań to już mamy ustalić mailowo z innym specem. Podsumowując, na razie żadnych terminów w lecznicy nie zaklepujemy, a skupiamy się na dogadzaniu Naleśniczkowi.
