Z Dyziem wczoraj było bardzo źle - myślałam, że miał udar albo wylew, bo praktycznie bezwładny prosiak z niego był, w drodze do weta sprawdzałam czy żyje, bo tak płytko oddychał, że nawet nie czułam, ze brzuszek się rusza i myślałam, ze czeka Nas najgorsze. Okazało się, ze ma najprawdopodobniej zapalenie ucha + rozregulowany ukł. pokarmowy. Został w lecznicy, po lekach mu się się trochę poprawiło. Wieczorem odebrałam go z ognistą kozą, u której będzie przebywać do niedzieli
A z newsów klatkowych:
Guć rządzi - fikcja utrzymana
